Recenzja - opublikowana w JazzPRESS - styczeń 2014 Autor: Andrzej Patlewicz
Wokalistka znana wcześniej jako Anna Stępniewska jest laureatką wielu nagród m.in. na Międzynarodowych Zmaganiach Wokalistów Jazzowych: Jazz Struggle czy podczas festiwalu Jazz nad Odrą. Przez jakiś czas współpracowała z Włodzimierzem Nahornym, Henrykiem Mickiewiczem i wieloma innymi muzykami z polskiej sceny jazzowej. Jako ukształtowana wokalistka jazzowa śpiewała utwory wyłącznie po polsku.
Decydując się na interpretacje w języku angielskim musiała pokonać wiele wokalnych niuansów, które w jazzowym śpiewaniu są niezbędne. Najnowsza płyta Breathing pokazuje nie tylko skalę głosu Gadt, ale też demonstruje niesamowity warsztat opanowany przez te wszystkie lata. W fantastyczny sposób artystka potrafi bawić się głosem, dzięki któremu improwizacje mają swój niepowtarzalny charakter. Wokalistka wyraża siebie poprzez własne utwory. W muzyce jazzowej szukanie własnej drogi jest niezbędne, a Anna Gadt śmiało kroczy nią nie oglądając się na innych. Duża w tym zasługa znakomitych muzyków z tria RGG (kontrabasisty Macieja Garbowskiego, perkusisty Krzysztofa Gradziuka i nowego pianisty tego tria Łukasza Ojdany).To właśnie oni podjęli próbę połączenia wyjątkowego głosu Anny Gadt z bardzo dojrzałą muzycznie strukturą, którą sami uprawiają od lat. W wyniku tego otrzymaliśmy muzykę bardzo oszczędną i jednocześnie dogłębną. Trzy letni okres powstawania płyty nie poszedł na marne. Dziesięć autorskich kompozycji Anny Gadt plus dodatkowo znakomita interpretacja wiersza Mirona Białoszewskiego „Liryka śpiącego” z muzyką Macieja Garbowskiego pokazują wokalistkę od najlepszej strony.
Album otwiera kompozycja „Follow Me” po której pojawia się „Don’t Go” z angielskim tekstem Ralpha Waldo Emersona z przepiękną sekwencją („Tam gdzie chcesz podążać nie ma dróg na skróty”). W pozostałych „The Rebirth”, „A Warm Coat”, „The Source”, „You”, „Soothing Simplicity” i tytułowym „Breathing” słychać wyraźnie, iż nuty są tu tylko pierwszym planem a melodia podąża jedynie za nimi. Dostrzec można tutaj wyraźnie, iż zawartością płyty rządzi melancholia i odczuwalny (skandynawski) chłód. Mimo to wydobywane przez muzyków dźwięki idealnie współgrają z całością. Przepiękna kołysanka „Lullaby for J.” to ukłon w stronę osobistych doznań, choć może odwoływać się również do Jana Smoczyńskiego czuwającego nad stroną realizacyjną nagrań? Całość zamyka kompozycja „Just Be” ze wstępem fortepianu przypominającym echa Krzysztofa Komedy, po którym pojawia się głos wokalistki. Wokaliza rozciągnięta między fortepianem a brzmieniem kontrabasu – niczym stalowe liny mocujące Brooklyński most. Chłód a jednocześnie posmak liryzmu najczystszej wody.
Artykuł pochodzi z JazzPRESS - styczeń 2014, pobierz bezpłatny miesięcznik >