Recenzja

Sing Sing Penelope - This Is the Music volume 1

Obrazek tytułowy

Recenzja - opublikowana w JazzPRESS - maj 2012 Autor: Maciej Nowotny

Zespół Sing Sing Penelope obchodził niedawno 10-lecie swojego istnienia i z tej perspektywy należy go uznać za jedną z najważniejszych formacji pierwszej dekady trzeciego tysiąclecia. Zabrzmiało patetycznie, a nie powinno, bo muzykę SSP określić można jako post yass, a w tej tradycji muzycznej zawsze było wiele dowcipu, autoironii, a nawet zgrywy. Fakty jednak są jakie są i bez SSP nie byłoby takiego renesansu polskiej młodej muzyki improwizowanej (o korzeniach jazzowych) z jakim mamy do czynienia obecnie i jaki budzi zainteresowanie, wręcz podziw, na świecie.

Skład grupy ulegał zmianom na przestrzeni tych lat, a obecnie grają w SSP Wojtek Jachna na trąbce, Tomek Glazik na saksofonie tenorowym i klarnecie basowym, Aleksander Kamiński na saksofonie sopranowym, Rafał Gorzycki na perkusji i Daniel Mackiewicz na różnych przeszkadzajkach. Zaczęli jako nikomu nieznani kumple w garażu (przesadzam!), ale dzisiaj niektórzy z nich to czołowe postacie polskiej sceny. Z pewnością za takiego muzyka należy uznać Gorzyckiego, który poza tym zespołem prowadzi doskonały Ecstasy Project i kwartet z Paterem, Urowskim i Wojtczakiem. Ale pozostali też nie mają się czego wstydzić, jak choćby Wojtek Jachna, którego współpraca z Jackiem Buhlem zaowocowała niedawno zjawiskowym albumem Niedokończone książki, czy Tomek Glazik, którego sound odnajdziemy także w Contemporary Noise Sextet czy Spejsie.

Wracając do SSP to ta płyta jest już szóstą w ich dyskografii, której znajomość powinna być obowiązkowa dla każdego miłośnika dobrej polskiej muzyki. Albumy te różnią się od siebie, przynoszą za każdym razem muzykę oryginalną i jednocześnie spójną. Są kreacją w najlepszym możliwym znaczeniu tego słowa. Do bardzo dobrych należy wydany w 2005 debiutancki Sing Sing Penelope, a Music For Umbrellas (2007) i We Remember Krzesełko (2008) słucha się dzisiaj równie świetnie jak w momencie ich wydania. Z kolei Stirli Poeple in Jazzga – nagrana z legendarnym trębaczem i ekscentrykiem Andrzejem Przybielskim – jest po prostu albumem genialnym i jedną z najlepszych płyt w całej historii polskiego jazzu. Tak, tak, nie ma w tym żadnej przesady. Wszakże następny i przedostatni album Electrogride nie spotkał się z tak ciepłym przyjęciem. Wielu, w tym ja, uważa go po prostu za najsłabszy ze wszystkich. Zresztą sami muzycy uważają go za nieco pechowy i nakręcili nawet film na ten temat, zatem nie będę się nad tym rozwodził.

Słowo Smoleńsk jest kluczem do zrozumienia tej sytuacji, podobnie jak wielu innych absurdów w tym kraju.

Tym większy mój szacunek dla SSP, że nie przejął się specjalnie negatywnymi recenzjami poprzedniej płyty, lecz kontynuował prace nad projektem razem z norweskim DJem o przydomku Strangefruit i skrzypkiem Sebastianem Gruchotem. Dzięki temu ich kolejna wspólna płyta po pechowym Electrogride, czyli This Is the Music przynosi muzykę o wiele bardziej dojrzałą, dopracowaną i po prostu zachwyca klimatem. Który to klimat jest zupełnie odmienny od poprzednich płyt SSP, bo oznacza zwrot w kierunku minimalizmu, nasyconej ambientem i chilloutem elektroniki, w kierunku pięknych melodii i subtelnych nastrojów. Jest w tym jakaś pogoda ducha, spokój, a jednocześnie piękno, które powinno zwrócić uwagę na ten projekt nie tylko yassowej, czy nawet jazzowej publiczności, ale każdej, bo muza ta chociaż ambitna i wartościowa nie jest bynajmniej trudna. Po prostu brawo!

Artykuł pochodzi z JazzPRESS - maj 2012, pobierz bezpłatny miesięcznik >>

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO