Recenzja

El Greco – Sing Cuckoo

Obrazek tytułowy

Recenzja - opublikowana w JazzPRESS - lipiec 2013
Autor: Mateusz Magierowski****

Podczas intensywnych poszukiwań na stoisku z jazzem w jednym z krakowskich sklepów muzycznych usłyszałem ekspedientkę, nucącą pod nosem w rytm płynącego z głośników wokalu Jorgosa Skoliasa, śpiewającego o ślimaku, który się mu przed oczyma powoli wlecze. Młoda dama po chwili swej zdziwionej koleżance oznajmiła pełna entuzjazmu: „To przecież El Greco!”. Tym, którzy jak owa koleżanka o krakowskiej formacji dowodzonej przez pianistę Joachima Mencla nie słyszeli, należy wspomnieć, że prócz grającego również na fenderze i organach Hammonda lidera tworzą ją Andrzej Święs (kontrabas, gitara basowa), Harry Tanschek (perkusja) Jorgos Skolias (wokal) oraz DJ Krime, czyli operujący gramofonem i laptopem Wojciech Długosz.

Przesłuchawszy pierwszą płytę niecodziennego kwintetu muszę przyznać, że zdziwienie koleżanki młodej ekspedientki było faktycznie co najmniej nie na miejscu. Muzyki zamkniętej w krążku wydanym przez wydawnictwo Inspirafon słucha się bowiem po prostu dobrze i czasem bez nucenia czy podrygiwania obejść się nie sposób. Jednocześnie jest to jednak muzyka instrumentalnie i wokalnie (świetny Skolias) bogata. Być może czasem zbyt często biorą nad tymi walorami górę skrecze i elektroniczne ozdobniki, być może ten czy ów purysta będzie bolał nad tym, że jazzu w tej muzyce zbyt mało, ale generalnie nagrany na płycie program sprawia wrażenie jednocześnie zróżnicowanego i spójnego zarazem.

Największa w tym zasługa dobierającego i aranżującego muzycznie repertuar obejmujący wiersze Cypriana Kamila Norwida, Jana Kochanowskiego, Kazimierza Przerwy-Tetmajera (m.in. wspomniany we wstępie „Ślimak mi się przed oczyma powoli wlecze”), Emily Dickinson czy Oscara Wilde lidera. Na płycie krakowski pianista umieścił również słynną „Nevadę” Gilla Evansa, której studyjne wykonanie zadedykowane zostało Janowi Ptaszynowi Wróblewskiemu. Mencel imponuje na Sing Cuckoo również jako instrumentalista, niekiedy rozpędzając swymi pasażami muzyczną narrację zespołu (jak chociażby w aranżacji „Rozkoszy i boleści” Tetmajera czy zespołowej improwizacji „North Dakota”), innym razem wdając się z charyzmatycznym Skoliasem w liryczny dialog w aranżacji Norwidowskiego „Czemu mi smutno”).

Z czystym sumieniem zalecam tę płytę tak jazzowym ortodoksom, jak i ich być może nie do końca do jazzu przekonanym znajomym. Posłuchajcie bez uprzedzeń i bawcie się dobrze!

Artykuł pochodzi z JazzPRESS - lipiec 2013, pobierz PDF z całością numeru >>

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO