Polska Filmografia Jazzowa Słowo

Jazz Movie: Zbigniew Namysłowski w filmie – zapomniany rozdział

Obrazek tytułowy

Twórczość Zbigniewa Namysłowskiego to jedna z najbardziej twórczych kart w historii polskiego jazzu. Obecny na jazzowej scenie od końca lat 50., wypełnił swoją muzyką grubo ponad sześć dekad. Był pionierem elektrycznego jazzu, łączenia z jazzem muzyki ludowej i klasycznej. Nagrał i współtworzył najważniejsze płytowe hity wszechczasów (Astigmatic, Kujaviak Goes Funky, Winobranie). Jednak do dziś pomijana jest we wszystkich podsumowaniach i analizach twórczości Namysłowskiego muzyka, którą tworzył na potrzeby polskiego kina. Nie jest to co prawda rozdział specjalnie obszerny, ale z całą pewnością wart tego, aby o nim przypominać i utrwalać go. A może dziś, tuż po śmierci artysty, przede wszystkim należy przywrócić tę muzykę naszej zbiorowej pamięci.

Filmografia Namysłowskiego, według powszechnie dostępnych zestawieniach źródłowych, liczy 11 filmów. Nie zawsze są to autorskie ścieżki muzyczne, pisane specjalnie do konkretnych obrazów. W niektórych wypadkach jako autorów muzycznej ilustracji filmowe metryki wymieniają innych twórców (np. Waldemara Kazaneckiego, Jerzego Maksymiuka), ale formuła wykorzystanej w filmie muzyki jazzowej jasno wskazuje, że Zbigniew Namysłowski musiał być tu ważnym, twórczym (pod)wykonawcą. Dobrym tego przykładem jest krótki film Bogusława Rybczyńskiego [1] Kandydatki (1966), od którego twórczość filmowa saksofonisty się rozpoczęła.

To zgrabnie zrealizowany, 9-minutowy film utrzymany w konwencji Polskiej Kroniki Filmowej (relacyjność, prosty życiowy temat, komentarz narratora). Bohaterkami filmu są młode kobiety – kandydatki do pracy w liniach lotniczych, zatrudniane jako stewardessy. Sprawdzane są przed kamerą ich predyspozycje, motywacje i umiejętności, zwłaszcza znajomość języków obcych. Zmieniającym się scenom (od mniej więcej połowy filmu) towarzyszy muzyka wykonywana przez kwartet Zbigniewa Namysłowskiego. Jednak za muzykę w tym filmie odpowiadał oficjalnie Waldemar Kazanecki, choć trudno dziś rozsądzić, jaką rolę odegrał on jako twórca i kompozytor i czy aby Namysłowski nie wykonał tu dużo większej pracy niż tylko odtwórczej!

Charakterystyczne brzmienie

Podobna sytuacja ma miejsce w zrealizowanym rok później filmie Jerzego Ziarnika Wycieczka w nieznane. Autorem muzyki jest w nim, skądinąd bardzo płodny i twórczy kompozytor, Jerzy Maksymiuk. Jednak charakterystyczny, krótki temat przewodni na ścieżce muzycznej wykonany jest ponownie przez kwartet Namysłowskiego. W obu przypadkach charakterystyczne brzmienie, język wykonawczy i cechy kompozytorskiego warsztatu wprost identyfikują Namysłowskiego co najmniej jako współtwórcę muzycznych motywów użytych w obu filmach.

Ciekawym przypadkiem w dorobku filmowym Namysłowskiego jest film Edwarda Etlera Fabryka bez dachu (1966). Przypomnijmy, że Etler to polski dokumentalista, który w latach 60. stworzył swoje najwybitniejsze dzieła (m.in. Okolice peronów, Kraksa, Z powodu papierosa) we współpracy z Krzysztofem Komedą, autorem muzyki do jego ośmiu filmów. Po zakończeniu aktywnej współpracy z Komedą w drugiej połowie lat 60., Etler poszukiwał wśród polskich jazzmanów godnych jego następców. Wśród wybranych kompozytorów [2] znalazł się wówczas także Namysłowski. Etler Namysłowskim nie był zachwycony, a w każdym razie przez długie lata opowiadał, że Komeda okazał się jednak tu niedoścignionym, niepowtarzalnym wzorem.

Namysłowski-Plamuz.jpg

Po kilkuletniej przerwie w działaniach na rzecz filmu Namysłowski powraca w roli muzycznego ilustratora tym razem na zaproszenie Zbigniewa Rybczyńskiego (twórcy słynnego, oscarowego Tanga) i bierze udział w jego eksperymentalnej szkolnej produkcji Plamuz z roku 1973 [3] . Sfilmowany przez Rybczyńskiego autentyczny występ zespołu Namysłowskiego poddany został w nim wizualnym, barwnym przekształceniom, pełnym przenikających się wzajemnie plastycznych płaszczyzn. Plamuz to rodzaj filmowej impresji, której zadaniem było wizualne zobrazowanie walorów żywego koncertu ze wszystkimi jego, przecież niezwykle trudnymi do uchwycenia, emocjami i napięciami. Sama muzyka także stanowi swoistą ciekawostkę. Namysłowski gra tu na saksofonie altowym i przede wszystkim na flecie, wykonując chwilami dość karkołomne partie improwizowane, stylistycznie ocierające się o żywiołowy free jazz. Plamuz to z całą pewnością jeden z najciekawszych przykładów organicznego, niemal ścisłego współistnienia dwóch odrębnych światów (muzyki jazzowej i ruchomych obrazów) w historii polskiej animacji „jazzowej” ostatniego półwiecza.

Ten eksperyment muzyczno-filmowy Zbigniewa Rybczyńskiego miał swoje dość istotne konsekwencje w kolejnych latach nadal trwającej współpracy Namysłowskiego z polskimi filmowcami. W roku 1976 Marek Goebel, polski ilustrator, malarz i reżyser, tworzy swój film animowany Przechadzka, do którego saksofonista pisze kapitalną muzykę, momentami nawiązującą nieco w klimacie do Kujaviak goes Funky (1975), płyty, która w połowie lat 70. stała się niemal muzyczną wizytówką Namysłowskiego. Funkująca rytmika, charakterystyczne elektryczne instrumentarium (elektryczne piano, gitara), sopranowy saksofon i rytmicznie pogmatwane muzyczne motywy znajdujemy na ścieżce muzycznej tego filmu.

Namysłowski-Gody.jpg

Rok później Namysłowski tworzy muzykę do kolejnego filmu animowanego pt. Gody (1977) Andrzeja Czeczota. Muzyka miesza się tu tym razem z licznymi efektami dźwiękowymi, które redukują ją chwilami do czystej towarzyszącej ilustracji. Motywy, co prawda, zachowują autorski, rozpoznawalny charakter kompozytorskiego języka Namysłowskiego, ale struktura filmu nie jest już tak ściśle związana z obrazem, jak miało to miejsce w przypadku filmu Przechadzka Goebela.

Najciekawsze fabuły

Lata 80. w twórczości Namysłowskiego przyniosły najważniejsze i najciekawsze dwie filmowe fabuły. Oba filmy są zresztą szerzej znane i emitowane do dziś w programach telewizyjnych i na platformach filmowych. Pierwszy z nich, Ukryty w słońcu Jerzego Trojana, uważam wręcz za manifestację fascynacji Namysłowskiego amerykańskim jazzem z pogranicza rodzącego się wówczas na świecie smooth jazzu. Produkcja filmu i powstanie na jego potrzeby ścieżki muzycznej zbiegają się tu także z powrotem Namysłowskiego z USA i pierwszymi próbami zupełnie nowej muzycznej formuły, którą prezentować będzie na płytach i koncertach stworzony wówczas przez niego zespół Air Condition.

Ta w sumie prosta (jak na Namysłowskiego!), ale jednocześnie bardzo atrakcyjna dla szerokiego odbiorcy muzyka, o zdecydowanie bardziej komercyjnym charakterze (String Connection, Walk Away, Air Condition), miała w połowie lat 80. w Polsce rzesze wiernych zwolenników. Okazuje się, że Namysłowski mimowolnie włączył się w ten nurt również swoją muzyką filmową. I tu, jak sądzę, najlepszym przykładem jest film Trojana, wypełniony muzyką, której słyszymy całkiem sporo, bo blisko 25 minut.

Drugim filmem z tamtego okresu, którego znaczenie dla swojej autorskiej twórczości podkreślał nawet sam Namysłowski, jest Choinka strachu Tomasza Lengrena z roku 1982. W samym filmie muzyki jest naprawdę niewiele, zaledwie kilka minut, z czego większa część to temat przewodni, który przybrał formę odrębnego utworu znanego z repertuaru grupy Air Condition pod angielskim tytułem The Tree of Fear. Utwór utrzymany w konwencji nieskomplikowanego, rytmicznego fusion idealnie nadawał się do prezentacji koncertowych elektrycznego zespołu Namysłowskiego, co też stało się zresztą faktem w rok po zakończeniu produkcji filmu [4].

PlakaNight.jpg

W październiku 1983 roku Air Condition wystąpił bowiem w programie Festiwalu Jazz Jamboree i wykonał kompozycję The Tree of Fear [5] w formie zamkniętej, skończonej kompozycji. Ostatecznie utwór ten doczekał się także nagrania w wersji studyjnej i ukazał się na płycie Plaka Nights, wydanej w Grecji w roku 1984. Cała ta historia to ciekawy przypadek przenikania się kompozytorskiego dzieła Namysłowskiego w obszarze filmu i jego regularnej działalności koncertowej i nagraniowej. Przypadek o tyle szczególny, że w historii polskiego jazzu i filmu podobne wydarzenia miały miejsce w przeszłości niezwykle rzadko (Komeda, Trzaskowski).

Muzyka do filmu Choinka strachu w zasadzie zamyka ten niewielki filmowy dorobek Namysłowskiego. Co prawda jego muzyka pojawia się jeszcze m.in. w spektaklu telewizyjnym Na przełęczy (2005) w reżyserii Andrzeja Dziuka, ale są to już raczej reminiscencje przeszłości, bez większego znaczenia. Muzyka filmowa Namysłowskiego nigdy nie ukazała się w formie filmowego soundtracku (z któregokolwiek filmu!) czy choćby w formie składankowego wydawnictwa płytowego. Moim zdaniem to duże niedopatrzenie, ale zdaje się, że również smutna rzeczywistość związana z krótkowzrocznością naszego jazzowego środowiska.

Fakt, że sam Namysłowski nie cenił swojej twórczości filmowej, nie jest jeszcze powodem, aby podtrzymywać ten stan i nadal konsekwentnie pomijać tę interesującą część jego kompozytorskiego dzieła. Czy śmierć artysty coś w tej kwestii zmieni? Czy filmy z muzyką Namysłowskiego zostaną na nowo odkryte, przypomniane i zaprezentowane szerszej, zwłaszcza tej jazzowej publiczności? Bardzo chciałbym, aby tak się stało. Ale czy znajdą się wytrwali pasjonaci filmu i jazzu (bo takich trzeba nam tu najbardziej!), którzy wydobędą z archiwów nielicznych przecież instytucji filmowych w Polsce te cenne filmowe dzieła i umiejętnie, ze stosowną troską, zadbają o właściwą prezentację tych jazzowo-filmowych perełek? Tego już nie jestem taki pewien. Polska Filmografia Jazzowa chyba wciąż nie jest w naszym kraju właściwie doceniana.

Pięć filmów z muzyką Zbigniewa Namysłowskiego, które trzeba obejrzeć

  1. Plamuz (1973), reż. Zbigniew Rybczyński – film eksperymentalny (9’)
  2. Przechadzka (1976), reż. Marek Goebel – film animowany (10’)
  3. Gody (1977), reż. Andrzej Czeczot – film animowany (7’)
  4. Ukryty w słońcu (1980), reż. Jerzy Trojan – film fabularny (83’)
  5. Choinka strachu (1982), reż. Tomasz Lengren – film fabularny (53’).

[1] Zbigniew Namysłowski w filmie – zapomniany rozdział

[2] Na przykład do filmu 13 piętro (1966) muzykę napisali Janusz Mych i Waldemar Parzyński, a wykonał ją zespół Novi Singers.

[3] Film Zbigniewa Rybczyńskiego Plamuz był jego operatorską pracą dyplomową.

[4] Film trafił w nie najlepszy moment w historii polskiej kultury – ogłoszenie stanu wojennego 13 grudnia 1981 roku. Premiera filmu miała miejsce dopiero w roku 1990, osiem lat od jego ukończenia.

[5] Fragmenty tego koncertu ukazały się w na płycie CD z serii Polish Radio Jazz Archives vol. 28, wydanej przez Polskie Radio w roku 2017 (PRCD 2060).


Więcej o muzyce filmowej Zbigniewa Namysłowskiego z cytatami muzycznymi z filmów w podcaście cyklu audycji JazzMovie.

Andrzej Winiszewski

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO