(On The Corner/Lanquidity Records, 2024)
Jesienny wieczór, industrialne obrzeża Warszawy. Natcyet Wakili (Nok Cultural Ensemble, Sons of Kemet, Steam Down) i Tamar Osborn (Collocutor, Dele Sosimi Afrobeat Orchestra) podążają za znakami prowadzącymi do Black Kiss Studio. Na miejscu wita ich Wojtek Mazolewski, rzucając z uśmiechem: „No to lecimy!”. Tak właśnie rodzi się Tryp Tych Tryo, którego debiutancki album – owoc zaimprowizowanej sesji w warszawskim klubie SPATiF we wrześniu 2020 roku – ujrzał światło dzienne w czerwcu ubiegłego. Całość powstała przy współpracy brytyjskiego radia Worldwide FM oraz Instytutu Adama Mickiewicza w ramach inicjatywy Get Your Jazz Together.
Istotą albumu Tryp Tych Tryo jest czas, który biegnie tutaj na kilku poziomach, przede wszystkim wyobrażeniowych: niczym miarowe uderzenia lat i dekad formujących nasze życie, ale też jako ulotne piękno ukryte w biciu serca. Istnienie we wszystkich tych wymiarach jednocześnie jest zarówno głębokim, jak i osobliwie kojącym doświadczeniem – wyzwaniem, które potrafi przytłoczyć swoim rozmachem, ale i oczarować subtelnością.
Każda z ośmiu kompozycji buduje tę filozofię ogromu. Monumentalne, głębokie brzmienia kontrabasu Wojtka Mazolewskiego tworzą solidny fundament. Perkusja Natcyeta Wakiliego – precyzyjna, lecz otwarta na przestrzeń – podtrzymuje ten ciężar, przypominając bezlitosne przeskoki wskazówek zegara. Ciepło do tej narracji wnosi Tamar Osborn, której partie saksofonu barytonowego i fletu przełamują mrok, podkreślając, że w każdej chwili może skrywać się ulotne piękno. Te dźwiękowe refleksy – najwspanialej uchwycone w utworze Aries Journey Under The Libra Moon – zdają się intymnym zapisem czegoś więcej, czegoś nieuchwytnego. Przypominają subtelne promienie światła, przeciskające się przez ciasne warstwy basu i perkusji, które z każdym kolejnym taktem zaczynają kruszeć.
Pandemiczny kontekst powstawania płyty wyraźnie odzwierciedla się w jej nastroju. Dojmujące minorowe tony, ciężkie struktury i chwile wyraźnego rozdarcia przywodzą na myśl emocjonalny krajobraz tamtych miesięcy: izolację, niepewność, strach. Z drugiej strony pojawiające się jasne momenty – w szczególności lekkość fraz Tamar Osborn, ale i przytomność perkusji Wakiliego – niosą ze sobą przebłyski nadziei.
Warsaw Conjunction to emocjonalna podróż przez czas – głęboka, intymna medytacja, rozpięta między wymiarem całościowym a jednostkowym. Pełna kontrastów: mroku i światła, niepokoju i ulgi, ciężaru i ulotności. Tryp Tych Tryo oferuje konceptualne dzieło – swoistą odyseję dźwięków, która przynosi katharsis, pozostawiając słuchacza z poczuciem oczyszczenia, ale i przestrzenią do refleksji. Mocne, dobre, potrzebne.
Bartosz Szarek