Płyty Recenzja

RGG: Świadomość wolności

Obrazek tytułowy

fot. materiały prasowe

W 2021 roku RGG (Łukasz Ojdana – fortepian, Maciej Garbowski – kontrabas, Krzysztof Gradziuk – perkusja) obchodziło jubileusz dwudziestolecia działalności, co uczciło nagraniem płyty Mysterious Monuments On The Moon (recenzja – JazzPRESS 11/2021). Poza wartością artystyczną tej znakomitej produkcji dla działalności tria niezwykle istotny był sposób jej wydania. Odważny krok, jakim było odejście od dużej wytwórni, tchnął w nich poczucie absolutnej wolności. Oczywiście znając dyskografię zespołu, trudno wskazać pozycję opartą najakichś kompromisach. Ich twórczość od początku cechuje autorskie podejście, niemniej dzięki niezależności od wydawcy odkryli pokłady nowej energii. Co potwierdzają dwie tegoroczne płyty.


RGG, Marta Grzywacz, Artur Majewski i Dominik Strycharski – October Suite

(Fundacja Słuchaj!, 2022)

Ambicją warszawskiego festiwalu Ad Libitum jest kreowanie nowych sytuacji artystycznych. Jak wskazują organizatorzy impreza ma charakter żywego laboratorium, do którego zapraszani są muzycy oddani twórczości improwizowanej. Przed dwoma laty doszło tu do spotkania RGG z Martą Grzywacz (wokal), Arturem Majewskim (kornet, elektronika) oraz Dominikiem Strycharskim (flet prosty, elektronika). Było to ich pierwsze spotkanie w tym składzie na scenie.

Poza działalnością trzyosobową RGG często zaprasza do współpracy muzyków o różnych zainteresowaniach. Rejestracje takich występów ukazały się pod szyldem Fundacji Słuchaj!, która również odpowiada za wydanie October Suit. Dotychczasowe produkcje dokumentowały spotkania z artystami zagranicznymi (m.in. z Trevorem Wattsem i Evanem Parkerem), teraz jednak towarzyszyli im Polacy. Choć wiązało się to z ograniczeniami lockdownowymi, nie wpłynęło to na jakość zebranego składu, wręcz przeciwnie, mamy do czynienia z czołowymi przedstawicielami sceny freejazzowej.

Majewski jest uznanym trębaczem, nie tylko w polskim środowisku, ale też wśród muzyków zagranicznych, Strycharski pozostaje zaś jednym z niewielu flecistów prostych angażujących się w takie projekty. Szczególne jest jednak połączenie grytria z wokalem, za sprawą ich wieloletniej relacji z Anną Gadt. Nie dziwi więc, że odnaleźli porozumienie również z Grzywacz, od lat udowadniającą mistrzostwo w wokalistyce improwizowanej.

Album tworzy jedna, niemal godzinna suita, na potrzeby wydawnictwa podzielona na siedem części. Zespół wchodził na scenę bez jakichkolwiek założeń dotyczących przebiegu koncertu, gra była całkowicie spontaniczna. Wyraźnie wpłynęło to nanastrój kolejnych fragmentów, kipiących emocjami zarówno ekspresyjnej wokalistki, jak i instrumentalistów. Niezależnie, czy Panowie delikatnie akompaniują jej wokalizom, czy sami oddają się żywiołowym solówkom, efekt tej współpracy niezmiennie wciąga. October Suite to kolejne świadectwo, jak kreatywni potrafią być ci muzycy, i że najlepszą inspiracją okazuje się współpraca.

RGG – Endorfina

(RGG, FINA, Voicemusic, 2022)

Ukazanie się najnowszego albumu RGG jest ściśle związane zdecyzją o rozstaniu się z globalną wytwórnią Warner Music. Jak wspomina Krzysztof Gradziuk w wywiadzie dla JazzPRESSu (11/2021), zanim przekazali wydawcy materiał Mysterious Monuments On The Moon, chcieli jeszcze opublikować nagrany wcześniej improwizowany set. Brak zgody szefostwa i sugestie co do charakteru kolejnej produkcji skłoniły muzyków do tego radykalnego kroku. Jego skutkiem było nie tylko wyzwolenie się spod nadzoru, ale także otwarcie nowego rozdziału w działalności zespołu, było, jakprzyznaje perkusista: „uwolnieniem się od czegoś, także dosłownie mówiąc, od Warnera, ale i od grania koncertów z kompozycjami i przejściem w kolektywną improwizację”. Muzyka zawarta na płycie Endorfina to właśnie ten odrzucony niegdyś materiał.

Narodowej – Instytutu Audiowizualnego, podczas koncertu z cyklu FINA na ucho. Chronologicznie dwa poprzednie albumy RGG zawierają nowszą muzykę niż to, co słyszymy tutaj. Choć minęło sporo czasu,opisywana produkcja najwyraźniej madla członków szczególne znaczenie, o czym świadczą determinacja, z jaką dążyli do jej wydania, a takżeforma, w jakiej ją przygotowali. Album ukazał się na płycie winylowej, co uniemożliwiło pomieszczenie całego setu. Muzykom tak zależało na nagraniu, że dołączyli również krążek CD z jego pełnym zapisem. Wydaje się to być jedyną wadą wydawnictwa – miłośnicy analogu muszą sięgnąć po wersję cyfrową, ci drudzy zaś nie doświadczą go w pełni bez gramofonu. Bezdyskusyjnie najważniejsza jest jednak nie forma, a energia zawarta w tej muzyce, a tę można poczuć niezależnie od sposobu słuchania.

Endorfinę, podobnie jak wcześniejszą płytę, podzielono na części (w tym wypadku dwie), co jest też zabiegiem ściśle wydawniczym – całość stanowi jedno nieprzerwane wykonanie. Cechą twórczości tria jest wymykanie się wszelkim klasyfikacjom. Muzycy wskazują, że najbliżej im do współczesnej kameralistyki improwizowanej, ale każdy odnajdzie tu własne tropy. To, czym imponują najbardziej, to otwarte podejście do własnego warsztatu. Teoretycznie są klasycznym triem fortepianowym, w praktyce jednak grają muzykę, jaką trudno gdzie indziej odnaleźć. Nie ma tu też hierarchii – każdy wykonawca w równym stopniu wpływa na przebieg improwizacji, pobudzając wyobraźnię parterów. Album z pewnością jest manifestem ich niezależności, amając na uwadze przywołany na wstępie cytat, jest też zwiastunem innego podejścia do kreowania muzyki na żywo.

Jakub Krukowski

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO