Płyty Recenzja

Ocean Fanfare – First Nature

Obrazek tytułowy

Barefoot Records, 2019

Globalne ocieplenie, zmiany klimatyczne… Ten album można nazwać manifestem. Albo lepiej – muzycznym odzwierciedleniem zachodzących w naturze zmian.

Ocean Fanfare to międzynarodowa grupa założona przez polskiego trębacza Tomasza Dąbrowskiego oraz saksofonistę Svena Dama Meinilda. Skład uzupełniają kontrabasista Richard Andersson oraz bębniarz – Peter Bruun. Brak instrumentu harmonicznego? Uwierzcie mi, nie jest to problem. „First Nature” to pierwsza część trylogii, która ma zostać ukończona w 2021 roku. Cały materiał jest autorski i został nagrany w Danii w 2018 roku.

Otaczająca nas przyroda kojarzy mi się z nieskazitelnym, czystym zjawiskiem dźwiękowym, co zostało na tej płycie doskonale oddane brzmieniem. Które jest klarowne, selektywne i ciepłe, pomimo użycia sopranu altowego. Każdy instrument ma swoją przestrzeń, szanując tym samym przestrzeń innych – to definicja minimalizmu, który tak rzadko w muzyce się spotyka.

Instrumentu harmonicznego nie brakuje ani przez sekundę. Śmiem twierdzić, że tylko zaburzyłby spójność akustycznego brzmienia. Mimo że przeważa tu stylistyka freejazzowa, sporo jest także lirycznych, wpadających w ucho melodii. Urzekła mnie oszczędność środków, w tym punktualistyczne nieraz traktowanie przebiegów. Melodie są często prowadzone w ciekawym dwugłosie o niemal klasycznej harmonii. Szczególnie zapada w pamięć trzymanie długiego dźwięku przez saksofon, na tle którego dźwiękowo moduluje trąbka. Perfekcyjne skondensowanie różnych stylów, artykulacji, sposobów wydobywania dźwięków i tworzenia klimatów. Przeważa oczywiście free jazz, ale wkradają się zwykłe – w najlepszym tego słowa znaczeniu – linie melodyczne i chwytliwe schematy w perkusji.

„First Nature” jest jak umuzycznienie organizmu. Jesteśmy świadkami jego powstania, wzrastania i zróżnicowanego rozwoju. Czuć przede wszystkim radość tworzenia. Wyraźnie słychać, że ta muzyka jest artystów, jest „ich własna”. Rzadko zdarza się, by dana koncepcja nie kojarzyła mi się z czymś co już znam. Tutaj? Niezwykle miła odmiana. 40 minut czystej, minimalistycznej przyjemności, którą świetnie obrazuje okładka utrzymana w zimnych barwach natury.

autor: Paulina Sobczyk

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO