Płyty Recenzja

Marek Kądziela Jazz Ensemble

Obrazek tytułowy

Audio Cave, 2021

Marek Kądziela jest gitarzystą o niepodważalnym statusie na polskiej scenie muzycznej – przez lata współtworzył wiele cenionych projektów (m.in. Jaząbu, Hunger Pangs, Odpoczno), którymi na to zapracował. Tytuł jaki Kądziela nadał najnowszej płycie, choć brzmi trywialnie, oddaje dokładnie to, co autor chciał nią osiągnąć. Powołał on Ensemble, którym stworzył przestrzeń do grania tego, co w muzyce aktualnie interesuje go najbardziej. Zaproszeni przez niego: Maciej Kądziela (saksofon altowy), Jacek Namysłowski (puzon), Paweł Puszczało (kontrabas) i Radosław Bolewski (perkusja) zdają się pochodzić z różnych muzycznych światów, ale – jak stwierdza lider – dla wszystkich jazz zajmuje ważne miejsce w życiu zawodowym. Każdy z nich nieraz udowadniał swoją wszechstronność, angażując się w projekty z odległych brzmieniowo rejonów – trudno więc o lepszy kolektyw do realizacji założonego celu.

W filmie promującym wydawnictwo Kądziela dodaje, że ma być ono przestrzenią, w której eksponuje „rolę gitary elektrycznej w jej wielu odsłonach, barwach i brzmieniach”. Taki właśnie jest ten album. Choć pięcioosobowy skład daje ogromne możliwości brzmieniowe, z których autor skrzętnie korzysta, to nie ma wątpliwości, że to jego instrument decyduje o charakterze kolejnych kompozycji. Popisowe solówki gitarzysty nie dominują jednak przekazu, a służą przede wszystkim spajaniu wykonań utalentowanych kolegów.

Uwagę zwraca zwłaszcza praca sekcji dętej, na której szczególnie zależało liderowi. Zestawienie zdyscyplinowanego Namysłowskiego z nieprzewidywalnym Maciejem Kądzielą (bratem lidera) jest największą wartością albumu. Ich dialogi każdorazowo intrygują słuchacza. Trzeba przyznać, że w dzisiejszej muzyce nieczęsto można usłyszeć podobną konfigurację – tym większe uznanie należy się tej produkcji.

Repertuar, w całości skomponowany przez Marka Kądzielę, charakteryzuje gatunkowy eklektyzm – płynnie łączący tradycję z freejazzową awangardą oraz ambientową elektroniką. Pozorny chaos, budowany na dysonansie i kontrastach, w istocie jest dobrze zaplanowaną układanką. Autor świetnie rozłożył akcenty tak, że płyty słuchała się płynnie, a jej energetyzm zachęca do ponownych odtworzeń.

„Co jakiś czas pojawia się we mnie potrzeba indywidualnej wypowiedzi, gdzie ja decyduję o przebiegu zdarzeń” – dopowiada gitarzysta. To ważna deklaracja, charakteryzująca ducha prawdziwego artysty. Dla muzyka, któremu z uwagi na to, co do tej pory osiągnął, nie brakuje okazji do współpracy z czołowymi wykonawcami, najprościej byłoby pewnie odcinać kupony od wypracowanej renomy. Taka droga nie wchodzi jednak w grę, jeśli potrzebuje on ciągle rozwijać swój język. Marek Kądziela Jazz Ensemble jest tego dobrym przykładem. Udowadnia, że dla poszukującego twórcy kreatywność może być nieskończona.

Jakub Krukowski

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO