(Grace McNally, 2023)
Full Circle to debiutancki album młodej artystki z Południowej Karoliny Grace McNally, która eksploruje muzyczne związki między południowo-wschodnimi Stanami, Ameryką Środkową, Afryką Zachodnią i północno-wschodnią Brazylią. Płyta powstała po podróży McNally po Ameryce Środkowej i Południowej,słuchając jej nie sposób nie zorientować się w głównych inspiracjach artystki.
Przede wszystkim na albumie jest dużo Brazylii. Zaczyna się od pierwszego utworu, którym jest brazylijski klasyk Asa Branca. Całkiem fajnie się słucha, głównie za sprawą organowych improwizacji. Drugi utwór to kolejny hit – All The Things You Are, spopularyzowany przez Badena Powella w stylu bossanovy. Aranżacja Grace i zestaw instrumentów (gitara, bas i perkusja) nie odbiegają zanadto od oryginału. Słyszę tu raczej kopię niż nową artystyczną jakość. Bells of Rio, oryginalna kompozycja artystki, pozostaje w brazylijskim klimacie, głównie dzięki różnym instrumentom perkusyjnym Gino Castillo.
Oprócz Brazylii na płycie znajdziemy trochę Kuby. W Give Me Water słyszymy tak charakterystyczne dla czarnej kubańskiej muzyki klawesy i śpiew w języku joruba. Ale głównym wykonawcą w tym utworze jest chór The Plantation Singers, który nie pozwala uniknąć wrażenia, że oprócz wpływu muzyki kubańskiej mamy tu do czynienia z muzyką gospel i spirituals, czyli ukłonem w stronę rodzinnej dla liderki Karoliny Południowej. The Plantation Singers łączą wpływy jazzu, gospel i folku (gullah), które reprezentują charakterystyczną kulturę Charlestonu. Niestety mam wrażenie, że płyta nie oddaje w pełni tego klimatu, ale wina nie leży w chórze, tylko w formie przekazu.Takiej muzyki należy doświadczać na żywo…albo zadbać o odpowiednią akustykę, nagłośnienie i dobrze ją nagrać. Szkoda, że rustykalność tej płyty nie przejawia się wyłącznie w tradycyjnej muzyce i pieśniach ludowych, ale też w jakości nagrań, czego przykładem może być utwór Bahia.
Pod względem zawartości albumu Grace McNally daje nam wszystko, co obiecuje: ludową mozaikę obu Ameryk ze szczególnym upodobaniem do Brazylii i słynnej brazylijskiej gitarzystki Rosinhy de Valençi, ale niestety Grace brakuje tego „pazura”, który ma jej idolka. Możliwe, że łagodność McNally podbije serca niektórych słuchaczy, ale dla mnie ta delikatność trąci brakiem pewności siebie. Chór i różne instrumenty perkusyjne robią, co mogą, żeby dodać muzyce dodatkowej energii, ale wysokich, południowych temperatur tu nie ma. Raczej umiarkowanie ciepły klimat Karoliny.
Linda Jakubowska