Agora, 2021
Niejacy Guzik i Bzyk rapowali (lub „usiłowali rapować – jak ująłby to precyzyjnie tudzież bezlitośnie red. Adam Tkaczyk) kiedyś: „wulkan swingu i feelingu, Pani Ewa Bem”. I o ile o parametrach rapowych można by, zapewne, dyskutować, to z treścią tej lapidarnej wizytówki – chyba nieszczególnie wypada. Ewa Bem to legenda, jej głos to marka sama w sobie, a jej powrót na scenę przez wielu był z pewnością wyczekiwany. Ja po raz pierwszy od lat miałem okazję przypomnieć sobie ów głos na tegorocznym, przekrojowym wydawnictwie Jana Bo (Wszystkie oblicza Jana Borysewicza), gdzie Ewa Bem wykonała Zawsze tam, gdzie Ty – w wersji tak ciepłej i sentymentalnej, że przebiło skalę. Płyta nazwana prosto i konkretnie Live nie miała więc dla mnie tego efektu „pierwszego zetknięcia się po latach”, ale i tak dostarczyła mi niepomiernej przyjemności.
W książeczce albumu sama artystka mówi, że „słuchanie jazzu to nie lada sztuka…”. Powiedzmy sobie jednak szczerze – słuchanie jazzu, gdy śpiewa Ewa Bem, a akompaniuje jej trio Andrzeja Jagodzińskiego i trębacz Robert Majewski – to przywilej i czysta satysfakcja, niezależnie od stopnia wtajemniczenia osiągniętego w konsumpcji jazzu. Przyznać należy, że koncert ten (z Sali Koncertowej Polskiego Radia Wrocław, z 4 marca 2015 roku), to prawdziwy przegląd szeroko pojmowanej ambitnej polskiej piosenki.
Mamy tu ukłon w stronę plejady muzyków (m.in. Marka Grechuty, Czesława Niemena, Andrzeja Zielińskiego, Seweryna Krajewskiego, Jerzego Matuszkiewicza, Jerzego Wasowskiego, Zbigniewa Namysłowskiego, Ptaszyna Wróblewskiego, Wojciecha Karolaka), jak i znamienitych tekściarzy (Wojciecha Młynarskiego, Janusza Kofty, Agnieszki Osieckiej, Jeremiego Przybory, Marii Czubaszek, Marka Dutkiewicza). Są oczywiście powroty do piosenek rozsławionych przez Bemibek, jak i współcześniejsza twórczość jazzowych muzyków-kompozytorów (Joachima Mencla, Janusza Strobla). Piosenki, które składają się na repertuar tego koncertu, to w dużej mierze złote standardy pokroju chociażby Sprzedaj mnie wiatrowi, Żyj Kolorowo, Niepewność, Wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał, W dzikie wino zaplątani czy oczywiście Podaruj mi trochę słońca. Piosenki te, same w sobie wyśmienite – w dodatku – w subtelnych, wysmakowanych, twórczych aranżacjach (w większości autorstwa Jagody) i w takim nieprzeciętnym wykonaniu, z dużym szacunkiem do oryginałów, zagwarantowały obcowanie z czymś mądrym, rozwijającym, wartościowym – z czymś, co chyba już przemija. Bo czy tworzy się dzisiaj TAKIE utwory?
Ewa Bem na kanwie swojego złotego jubileuszu twórczości przypomina nie tylko o sobie, ale i właśnie o dźwiękach i słowach, które w ogóle się nie starzeją, a swoim poziomem wzbudzają nie lada nostalgię przy jednoczesnym rozczarowaniu poziomem dzisiejszej popkultury. Ale nie ma się co zżymać. „By szybko dzień pechowy minął, nawijaj mu swingowy rytm” – podpowiada jedyna i niepowtarzalna Ewa Bem. Z tą płytą to zadanie jest zdecydowanie łatwiejsze.
Wojciech Sobczak-Wojeński