Płyty Recenzja

Drogi Krajowe - Drogi Krajowe w Polsce

Obrazek tytułowy

(Multikulti Project, 2023)

Jazzowe wpływy w grze perkusisty Macieja Karmińskiego było słychać już na pierwszej płycie toruńskiej grupy Jesień, której przewodził ekspoeta, gitarzysta, wokalista i producent Szymon Szwarc. Jak widać, dyrygowanie Toruńskiej Orkiestrze Improwizowanej nie wystarczało Karmińskiemu na polu swobodnej improwizacji. Z czasem powołał więc do życia awangardowy kwintet Drogi Krajowe, zapraszając do współpracy muzyków związanych z poznańską sceną eksperymentalną. Ich debiutancki album Drogi Krajowe w Polsce to z całą pewnością udana przejażdżka po ważnych dla członków zespołu polskich trasach.

Już samo instrumentarium Dróg Krajowych jest interesujące. Prawdopodobnie najwięcej przestrzeni w pierwszej połowie płyty zajmują skrzypce, na których gra Ukrainiec Ostap Mańko, na co dzień związany z Filharmonią Poznańską i zespołem muzyki nowej Sepia Ensemble. Lider oprócz perkusji gra także na… taczce. Dużo tu klarnetu basowego, na którym – obok saksofonu tenorowego – gra Michał Giżycki. Syntezatory modularne obsługuje Dawid Dąbrowski, a bas i syntezatory analogowe – Hubert Karmiński, działający na co dzień w Duńskim Instytucie Muzyki Elektronicznej w Aarhus.

Efekt tej niecodziennej mieszanki jest fantastyczny. To muzyka godząca elegancję z podejściem eksperymentalnym. Dawno nie słyszałem tak osobliwego albumu jazzowego z pogranicza awangardy i free wydanego w Polsce. Brawa należą się także Szwarcowi, który zajął się produkcją materiału, dzięki czemu Drogi Krajowe w Polsce brzmią niezwykle detalicznie i soczyście. Bas wręcz dudni ciepło w każdym utworze, a nałożenie pogłosów na partie saksofonu i skrzypiec jest naprawdę przemyślane w kontekście aranżacji całych fragmentów, dodaje to płycie barokowego przepychu. Warto dodać również, że jest to materiał, który przeczekał swoje, by w końcu ujrzeć światło dzienne. Został bowiem nagrany trzy lata temu. Jak możemy się przekonać, już wtedy kwintet brzmiał zjawiskowo, więc bardzo ciekawi mnie, jak brzmiałby materiał stworzony przez nich dzisiaj.

W kwestii wpływów i inspiracji – słyszę tu freakowe rozwiązania kojarzące się z protoyassowymi Trytonami, ale nie tylko. Jeśli chodzi o skrzypce, Mańko to zdecydowanie nie Grappelli. Jego partie można umiejscowić gdzieś pomiędzy skrzeczącym Leroyem Jenkinsem z jego najbardziej freejazzowego okresu a… Warrenem Ellisem z australijskiego zespołu Dirty Three, zwłaszcza z płyt Horse Stories (1996) i Whatever You Love, You Are (2000). Mańko potrafi też grać niezwykle poetycko, zachowując pełen minimalizm środków, zupełnie jak Blaine L. Reininger z Tuxedomoon. Słychać to najlepiej na otwierającym krążek DK84. Chwała skrzypkowi również za to, że przemyca tu sporo dźwięków charakterystycznych dla muzyki ludowej z Ukrainy. Śpiewne motywy osadzone w wysokich rejestrach znajdziemy choćby w DK15 i DK10.

Kompozycje swoją elegancją przywodzące na myśl The Lounge Lizards z okresu No Pain for Cakes mieszają się z totalną, odjechaną improwizacją. W jednym utworze muzycy potrafią zawiązać wyjący, ekspresyjny chaos, przechodząc nagle ku rozmarzonym, ejtisowym syntezatorom, co ma miejsce w DK11. Miejsce na sonorystyczne poszukiwania znajdziemy w DK21, a krautrockowe, motoryczne rytmy w DK84. Nad wszystkim góruje niezmiennie rozedrgany, raczej mroczny klimat. Duża w tym zasługa Dawida Dąbrowskiego, który na syntezatorach modularnych generuje ciężar kojarzony z rodzimym Rozwodem. Sprzyjają temu też skrzypcowe ambienty i długie, posuwiste, chropowate dźwięki klarnetu basowego. Muzycy porzucają czasem indywidualne zapędy do grania solówek, skupiając się na budowaniu klimatu całości, jakby to był dla nich wyższy cel, co sprawdza się doskonale.

Drogi Krajowe w Polsce to płyta bardzo odświeżająca na niezmiennie skostniałym, zdominowanym przez akademickie podejście rynku muzyki jazzowej. Takiego avant-free jazzu chciałbym słuchać więcej. Na szczęście ten rok przynosi mnóstwo jakościowych albumów z okołojazzowej alternatywy, a debiut Dróg Krajowych jest jednym z nich. Sądzę, że tym materiałem mogliby zainteresować się nawet krytycy siedzący na co dzień po uszy w mainstreamie.

Mateusz Sroczyński

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO