Płyty Recenzja Top Note

Diomede & Hubert Zemler – Przyśpiewki

Obrazek tytułowy

Audio Cave, 2020

Najnowszy album duetu Diomede jest na wielu płaszczyznach dużym zaskoczeniem. Jego recenzję warto więc zacząć od tego, czego z góry można było się spodziewać. Po udanym debiucie (People From East z 2017 roku) oraz innych projektach, w które angażują się Grzegorz Tarwid (instrumenty klawiszowe) i Tomasz Markanicz (saksofony), nie było przesadą oczekiwać wysokiej wartości artystycznej Przyśpiewek. To przypuszczenie w pełni się potwierdziło, natomiast sposób, w jaki muzycy osiągnęli końcowy efekt, nie jest już tak oczywisty.

W pierwszej kolejności zastanawia poszerzony do rozmiarów tria skład zespołu. Decyzja wydaje się dość odważna, gdyż poprzedni krążek swoją siłę opierał na kameralnym, surowym brzmieniu pary wykonawców. Warto jednak podkreślić, że formacja Diomede nie zmieniła swojej struktury, a jedynie zaprosiła perkusistę Huberta Zemlera do tego konkretnego projektu. W wywiadzie opublikowanym w JazzPRESSie (6/2020) Tarwid wspominał, że koncepcja tercetu nie była zresztą niczym nowym. Już wcześniej zdarzało im się pojawiać na scenie w obecności perkusistów (z Albertem Karchem czy Janem Młynarskim), zamiast jednak dobrać któregoś ze sprawdzonych współpracowników, los pokierował ich w stronę jednego z najbardziej aktywnych muzyków sceny improwizowanej. „Hubert swoją grą zrywa z kompozycyjnym podziałem, idąc w kierunku spontanicznej, transowej jedności” – tak to niespodziewane zaproszenie tłumaczył pianista.

Perkusja nie jest przy tym jedynym instrumentalnym dodatkiem do brzmienia Diomede. Linię melodyczną zespołu wzbogaca jeszcze spektrum elektronicznych dźwięków wydobywanych przez Tarwida z syntezatora. Muzyk, choć zadomowił się w czołówce polskich pianistów jazzowych, ciągle rozwija swój warsztat, czego niniejszy album jest doskonałym przykładem. Najważniejszą przemianę zauważamy w repertuarze zespołu. Oddająca chłodny klimat Syberii, minimalistyczna płyta People From East kontrastuje z bogatą zawartością Przyśpiewek. Ogromnie zdumiało mnie, kiedy we wspomnianej rozmowie pianista podkreślił, że oba materiały powstały równocześnie. Wydane teraz utwory – jak przyznał – „cechowały się większą różnorodnością, lekkością oraz pewnego rodzaju tanecznością”. I to właśnie „taneczność” jest kluczem do odbioru opisywanej płyty, wyraźnie inspirowanej rodzimą twórczością ludową. Choć te nawiązania wydają się oczywiste, w praktyce nie słychać nachalnej próby jazzowej transkrypcji folkloru – metody od lat silnie eksploatowanej na krajowej scenie. Kompozycje są w pełni autorskie, opracowane przez duet oraz później rozwinięte za sprawą kreatywności gościa.

Atrakcyjność muzyki zapewnia zawarcie na albumie pełnego zakresu emocji. Znajdziemy tu nostalgiczne ballady (Agnieszka z Malborka, Januszek), przejmujące marsze (Sherwood 13), nastrojowe hymny (Przyśpiewka 1, Przyśpiewka 2) oraz przebojowe piosenki (Leje, Nordic Walking). Zgodnie z ideą „przyśpiewek” już po pierwszym odsłuchu każdą z melodii chce się nucić. Warto ponownie wrócić do niedawnego wywiadu z Tarwidem, który tłumacząc ideę opisywanej produkcji. stwierdził: „jazz to po prostu przetworzenie ludowości i podanie jej w innej, atrakcyjnej formie”. Nieczęsto się jednak zdarza, że owa forma okazuje się aż tak intrygująca!

Nie wiem, na ile był to świadomy zabieg autorów, ale album, w swojej fizycznej formie, nie oddaje skali osiągniętego efektu. Zarówno tytuł, jak i szata graficzna jego okładki, sugerują raczej lekką, banalną wręcz zawartość. Tym większą satysfakcję daje słuchanie Przyśpiewek+ oferujących znacznie więcej. Trio bezkompromisowo podeszło do kreowania rozbudowanych melodii, które mimo swojej awangardowości pozostają przystępne i wciągające.

Autor - Jakub Krukowski

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO