(Blue Note Records, 2022)
Trzeci album Billa Frisella nagrany dla Blue Note Records nosi tytuł Four. Został zarejestrowany z udziałem Grega Tardy’ego (saksofon tenorowy, klarnet, klarnet basowy), Geralda Claytona (fortepian) oraz Johnathana Blake’a (perkusja) i w całości składa się z autorskich kompozycji Billa Frisella. Płyta pomieściła ich trzynaście, z czego aż dziewięć premierowych.
Frisell nie ukrywa, że Four jest echem czasu pandemii. Wtedy powstały wszystkie nowe utwory. Poza nimi znajdziemy w programie także te znane już wcześniej – między innymi Lookout for Hope z roku 1988 czy też dwa lata późniejsze Good Dog, Happy Man. Podczas izolacji Frisell – jak sam wspomina – ratował się gitarą oraz tworzeniem muzycznych szkiców, wykorzystanych później podczas nagrywania Four. Mowa o szkicach, bowiem podczas pracy w studiu kompozytor postawił na inwencję zaproszonych artystów, pozwalając muzyce się rozwijać.
W większości przypadków mamy do czynienia raczej z grą zespołu niż z popisami solistów. Zaskoczeniem jest niezwykle subtelna obecność samego – nominalnego – lidera przedsięwzięcia. Dyskretna na tyle, że jeden z utworów – kontemplacyjny Always – zagrany jest solo przez… Geralda Claytona. Zadumy nad stratą, tak oczywistą w dzisiejszych czasach,nie brakuje w utworach dedykowanych zmarłym przyjaciołom:Dear Old Friend (for Alan Woodard), Claude Utley oraz Waltz for Hal Willner.
W nastrojach medytacyjnych upływa znaczna część albumu. Chociaż kwartet niekiedy ucieka od tej melodyjnej lekkości w stronę bardziej energicznych rytmów czy też improwizacyjnej otwartości (Holiday, Dog on a Roof czy też rewelacyjny Blues from Before). To symbolizować ma z kolei proces odrodzenia po trudnych chwilach.
Trzecim elementem przesłania całego albumuma być przyjaźń. To ogniwo spaja wszystkie motywy: poprzez wspomnienia utraconych przyjaciół, ale i przez wspólne działania z tymi obecnymi. I ten właśnie aspekt objawia się na Four w pełnej okazałości. Płytę śmiało prezentować można jako kapitalny przykład prawdziwie przyjacielskiej, przy tym niemal perfekcyjnej w wymiarze artystycznym, kooperacji.
Krzysztof Komorek