Płyty Recenzja

Awatair – Awatair Plays Coltrane

Obrazek tytułowy

Fundacja Słuchaj, 2019

Opisywanie płyty rejestrującej improwizowany koncert, sięgający głębokich inspiracji członków zespołu, nie jest łatwym zadaniem. Zupełnie inaczej odbiera się taki materiał, mając w pamięci osobiste uczestnictwo w wydarzeniu. Odnosi się to szczególnie do wydawnictw Fundacji Słuchaj, specjalizującej się w podobnych realizacjach.

Niedawno recenzowałem wydawnictwo sygnowane tym szyldem – RAFA tria RGG z Trevorem Wattsem (JazzPRESS nr 5/2019). Wówczas miałem możliwość konfrontacji muzyki ze wspomnieniem występu grupy na żywo i dużo łatwiej było mi poczuć atmosferę wypełniającą album. Przed pierwszym odtworzeniem Awatair plays Coltrane nie opuszczało mnie więc pytanie, czy mogę w pełni przeżyć ten materiał, słuchając jedynie płyty. W tym miejscu uwidoczniło się wyczucie muzyków. Zawsze gdy emocje towarzyszące ich grze są autentyczne, widownia oddaje energię, wznosząc improwizację na wyższy poziom – trudno o lepszy moment na nagranie. Oczywiście nic nie zastąpi bezpośredniego kontaktu z artystą, ale przy odpowiednim skupieniu, poddaniu się dźwiękom, można się poczuć, jakby było się świadkiem wydarzenia.

Trzeba mieć sporo odwagi, by dotknąć spuścizny Coltrane’a. Status saksofonisty ma charakter wręcz sakralny, a jego twórczość jest kamieniem milowym rozwoju muzyki w ogóle. Do podjęcia próby interpretacji tych utworów powinna uprawniać jedynie szczera fascynacja, poprzedzona latami zgłębiania ich maestrii. A właśnie tak było w przypadku trójmiejsko-lwowskiego kolektywu, który stworzyli: Tomasz Gadecki (saksofon tenorowy i barytonowy), Michał Gos (perkusja) oraz Mark Tokar (kontrabas). Pierwszy z nich przyznaje: „Słuchałem różnej muzyki, ale wszyscy mówili tylko o Coltranie. Poszedłem do sklepu, kupiłem Meditations i cały mój świat muzyczny wywrócił się do góry nogami” (Awatair: morze, powietrze i Coltrane, Tygodnik Powszechny).

Na albumie znajdują się cztery kompozycje: trzy z repertuaru mistrza oraz jeden dedykowany mu utwór zespołu. Trudno mówić tu o odtwarzaniu oryginałów, muzycy używają wycinków legendarnych tematów obudowując je intensywnymi, freejazzowymi potokami dźwięków. O ile jednak w przypadku The Father And The Son And The Holy Ghost, Seraphic Light oraz autorskiej Improvisation For Mr. J.C konwencja bezkompromisowej improwizacji wpisuje się w pierwotny zamysł Coltrane’a, o tyle Naima została przecież precyzyjnie przez niego skonstruowana. Można wręcz zadać pytanie o sens takiej interpretacji. Wiadomo, że autor dedykował kompozycję ówczesnej żonie, stąd cechujące utwór delikatność, czułość czy melancholia są kluczowe, by wyrazić uczucia, jakimi ją darzył. W wykonaniu Awatair charakterystyczny temat otaczają natomiast agresywniejsze tony, przywołujące zgoła odmienne emocje. Podejrzewam, że reakcje na tę koncepcję mogą być skrajne, ja jednak doceniam próbę spojrzenia na popularny standard z zupełnie innej perspektywy. Jest to przecież istota stylu, jaki praktykował sam Coltrane.

Przywołany przeze mnie album RAFA ma z Awatair plays Coltrane ważne podobieństwo – oba zarejestrowano podczas festiwalu Jazz Jantar, w gdańskim klubie Żak. Dodając do tego albumy Dominika Bukowskiego, Macieja Sikały czy Piotra Lemańczyka, również nagrywane w tym miejscu, trudno pominąć, jak ważny to punkt na jazzowej mapie Polski. Gadecki nie ukrywa, że właśnie tam uczestniczył w czymś niepowtarzalnym: „Wielu muzyków modli się, by poczuć na scenie taką energię, jaka wydarzyła się tego wieczora między nami i publicznością”. Dzięki płycie również ci, którym nie było dane znaleźć się na widowni, mogą poczuć namiastkę tej mistycznej energii. Szczególnie teraz, kiedy tak bardzo brakuje wszystkim doświadczania muzyki na żywo.

Autor - Jakub Krukowski

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO