Płyty Recenzja

AVA Trio – The Great Green

Obrazek tytułowy

(Tora Records, 2024)

Włoski barytonista Giuseppe Doronzo nie daje o sobie zapomnieć. Ledwo wydał w Clean Feed eksperymentalny album Futuro Ancestrale nagrany z Andym Moorem i Frankiem Rosalym (recenzja w poprzednim numerze JazzPRESSu), a już chwilę później przypomniał o swoim macierzystym zespole AVA Trio. Czwarty album piewców „śródziemnomorskiej awangardy” to kolejny krok w uprawianiu przez Doronzo muzycznej archeologii, w której centrum tym razem znalazła się antyczna Grecja i… jej problematyczna relacja z kolorem niebieskim.

Nad dźwiękową zawartością The Great Green unosi się historia o rybaku, wyruszającym na poszukiwanie jedynego, prawdziwego odcienia tytułowej „wielkiej zieleni”, przy pomocy której starożytni Grecy zwykli określać barwę Morza Śródziemnego. W ich ówczesnym języku nie wykształciło się bowiem autonomiczne pojęcie, obejmujące kolor niebieski. Utożsamiano go właśnie z „wielką zielenią”, nieuchwytnym kolorem mieniącego się morza. Bohater koncepcyjnej warstwy albumu dokonuje w tej historii przełomowego odkrycia, żemorski odcień z zielenią nie ma nic wspólnego, trzeba więc wymyślić nań nowe słowo. Doronzo nie po raz pierwszy wyciąga takie opowieści na światło dzienne – poprzednia płyta AVA Trio Ash (2023) poświęcona została Pompejom i miejscowości Knossos, które jeszcze w starożytności drastycznie ucierpiały z powodu katastrof naturalnych. Te koncepcje zwykle z powodzeniem przekłada na warstwę muzyczną, ale tak udanego, popisowego albumu jak The Great Green jeszcze chyba nie nagrał.

Najbardziej prężnym i zasłużonym ogniwem tria wydaje się tym razem perkusista Pino Basile. Jego transowo-celebracyjny język nie zbliża się za bardzo do tradycyjnie pojmowanego jazzowego grania. Korzystając z przeróżnych obiektów i bębnów obręczowych, przypomina gęstością gry Eda Blackwella z co bardziej odjechanych, spirytualnych momentów płyty El Corazón (1982) i jego innych nagrań z Donem Cherrym. Skojarzenia te nasuwają się zwłaszcza w kotłującym się z początku Maze. Natomiast w Didima Basile ze skocznym zacięciem oddaje entuzjastyczną żywiołowość paradnych pochodów, prowadzonych przez uwodzicielskie flety Doronzo. Sekcja w tym utworze to prawdziwa potęga – Esat Ekincioglu otwiera go zresztą wspaniałym, rozbieganym solem kontrabasu, w którym słychać nawiązania do arabskiej melodyki makam, opartej na ćwierćtonach.

Bliskowschodnie wpływy na saksofonie barytonowym smakowicie podaje przede wszystkim lider. Pulsująca, komplikującym się z minuty na minutę rytmem arabskich targowisk kompozycja Timanfaya ukazuje go jako prawdziwego mistrza melodii, które szybko zajmują centralne miejsce tematu. Zaraźliwe motywy Doronzo tka również w Tsamikos, w którym pozwala sobie na sonorystyczne eksperymenty z irańskimi dudami, porykuje gardłowo na barytonie, podczas gdy w tle Ekincioglu z bólem przesuwa smyczek po czterech strunach.

To, co tutaj słyszymy, najprościej nazwać free jazzem po śródziemnomorsku. Próżno jednak szukać zespołu, który swoją regionalną tożsamość w konwencji odważnie improwizowanego jazzu wyraża tak umiejętnie. AVA Trio nie traktuje włosko-greckich motywów jako dodatku, który miałby mu dodać egzotyki, lecz jako integralny, nierozerwalnie scalony z jazzem element. Jest w tym graniu ogromna dawka południowej lekkości, którą trio wybornie miesza z improwizatorską swobodą i eksperymentalnym podejściem. The Great Green nie sprawia wrażenia, że jest to efekt zderzenia dwóch różnych światów. Tworzy raczej świat osobny i bardzo stanowczo ukonstytuowany.

Mateusz Sroczyński

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO