(Impulse! Records, 2024)
Z głębokiego cierpienia, które dotknęło na kilka lat Alice Coltrane po niespodziewanej śmierci męża, udało się jej wydostać dzięki podróży do Indii i Sri Lanki. Tam skorzystała z przewodnictwa duchowego guru Satchidanandy. Był on już wtedy dość dobrze znany w Stanach Zjednoczonych i przymierzał się do utworzenia tam ośrodków medytacyjnych, zaczynając od Nowego Jorku. Koncert w Carnegie Hall, zaplanowany na 21 lutego 1971 roku, miał służyć zebraniu funduszy na ten cel. Zamiar zresztą się powiódł, a utworzony dzięki temu ośrodek istnieje do tej pory. Promotor koncertu nie był pewien reakcji publiczności i zaplanował trzy występy o całkowicie odmiennym charakterze –balladowym (Laura Nyro), freejazzowym (Alice Coltrane) i popowym (The Rascals). Z tego powodu, zakładając, że muzyka Alice Coltrane nie będzie dobrze przyjęta, przed koncertem poprosił, aby zespół zagrał najwyżej 20 minut. Tymczasem na widowni pojawiła się zróżnicowana elita intelektualna Nowego Jorku, otwarta na wszelkie nowości. Widząc jej reakcję, promotor zezwolił na wydłużenie występu.
Koncert w zamierzeniu miał być wydany na płycie. Jednak mimo że zespół Alice składał się oprócz niej z podwójnego kwartetu,sala zapewniła zaledwie siedemmikrofonów. Dlatego muzyków grających na instrumentach burdonowych (Tulsi Reynolds na tamburze i Kumar Kramer na fisharmonii) nagrywano w tle, mikrofonami ustawionymi przy innych instrumentach. Na basach zagrali Jimmy Garrison i Cecil McBee, na bębnach – Ed Blackwell i Clifford Jarvis, na instrumentach dętych – Pharoah Sanders i Archie Shepp. Sama Alice w pierwszej części koncertu zagrała na harfie, w drugiej na fortepianie. Dwa pierwsze utwory to transowe, rozbudowane improwizacje na bazie kompozycji ze świeżo wydanej płyty Journey in Satchidananda – tytułowa i Shiva-Loka. Potem na ponad 45 minut zespół przechodzi w zaawansowane free, grając dwie kompozycje Johna Coltrane’a: Africa i niewydaną jeszcze wtedy na żadnej płycie Leo.
Odzyskanie tych taśm nie odbyło się bez przygód. Nagranie było bardzo wysokiej jakości, powstała też kopia zapasowa, zachowującą ok. 80 procent jakości oryginalnału. Muzyka Alice Coltrane spotykała się wtedy z nieskrywaną niechęcią zarządu wytwórni Impulse! Gdyby nie zainteresowanie sukcesywnym wydawaniem nowych albumów z archiwów sesji nagraniowych Johna Coltrane’a, pozbyliby się pianistki w mgnieniu oka. Oryginalne taśmy z tego koncertu zostały najpierw odłożone na półkę, potem zniszczone. Na szczęście zachowana kopia zapasowa, poddana współczesnym zabiegom technicznym, daje całkiem przyzwoite brzmienie.
Doszło tu do dwóch szczęśliwych zbiegów okoliczności – na szczęście promotor zrozumiał reakcję publiczności i zamiast 20 zyskaliśmy ponad 70 minut niezwykłego przeżycia, awrażliwy inżynier dźwięku umiał przeciwstawić się bossom korporacyjnego biznesu muzycznego. Dla mnie osobiście ta płyta jest syntezą tego, co u Alice Coltrane najlepsze, i pomimo że wielokrotnie już ją przesłuchałem, wciąż nie zdjąłem jej z gramofonu.
Cezary Ścibiorski