Płyty Recenzja

Alchemiczna synergia

Obrazek tytułowy

fot. Łukasz Filak

W karierze Pauliny Owczarek, krakowskiej saksofonistki, z którą do niniejszego numeru JazzPRESSu przeprowadziłem obszerną rozmowę, co kilka lat nadchodzi okres wzmożonej aktywności wydawniczej. 2024 był właśnie takim rokiem, w którym ukazały się aż cztery płyty z jej udziałem. Końcoworoczna atmosfera intensywnych podsumowań i redakcyjnych plebiscytów sprzyja zebraniu i omówieniu ich wszystkich. Pośród nich znajdziemy dwa nowe składy z wokalistkami, a także kontynuację szczególnie owocnej współpracy z Peterem Orinsem – francuskim perkusistą, którego śmiało można postawić w europejskim panteonie tuż obok takich talentów jak Vasco Trilla czy Roger Turner. To obecnie bez wątpienia najciekawszy duet improwizatorki, który w ostatnim czasie zaczął dodatkowo mutować ku kolejnym, rozszerzonym konfiguracjom.


what is that.jpg

Marta Grzywacz / Sebastian Mac / Paulina Owczarek – What Is That?

(scatterArchive, 2024)

Improwizowana wokalistyka to chyba ostatni dział muzyki free, po jaki zdarza mi się sięgać. Do jednego z niewielu chlubnych wyjątków należy wielki głosowy akrobata Phil Minton, którego warsztatową spadkobierczynią okazuje się polska mezzosopranistka Marta Grzywacz. To właśnie wokół niej na płycie What Is That? gromadzą się dźwięki Pauliny Owczarek i gitarzysty Sebastiana Maca.

Grzywacz zdaje się przykuwać największą uwagę, ale nie ma mowy o żadnym ustawianiu hierarchii czy dążeniach apodyktycznych. Trio musiało mieć w studiu niezłą frajdę – podczas słuchania What Is That? można się bowiem niejednokrotnie uśmiechnąć. Już sama ekspresja wokalistki dowodzi, że humor dopisywał. Operuje ona głównie fonemami wyrażającymi śmiech do rozpuku (Hgry), sowizdrzalskie bełkotanie (Diminuendo) czy wspaniale przerysowany, narastający, pełen niedowierzania zachwyt (Holt On). Jej skłonności do dramatyzowania nieodzownie kojarzą się ze wspomnianym Mintonem.

Owczarek przedrzeźnia te wygłupy, wyjąc lub gadając za pomocą ustnika, a później spotykając się z głosem Grzywacz w wymianie krótkich oddechów, podmuchów i świstów. Eksplorując perkusyjne właściwości barytonu, wspomaga rytmicznie Sebastiana Maca, gdy ten porzuca serie kliknięć na rzecz bluesującego frazowania, do którego dorzuca regularnie element abstrakcji. Punktualność całej trójki naprawdę robi wrażenie – w Bel nadejście wszystkich pauz wyczuwają perfekcyjnie, z telepatyczną wręcz dokładnością.

To naprawdę zabawna płyta, której słuchanie niejednokrotnie wywołuje wrażenie podsłuchiwania prawdziwej, absurdalnej konwersacji. Zwłaszcza że sama Grzywacz puentuje materiał monologiem, jaki może poprowadzić w głowie niejedna osoba, która z muzyką improwizowaną zetknęła się po raz pierwszy.

sls d06.jpg

Gosia Zagajewska / Paulina Owczarek / Emilio Gordoa – Spontaneous Live Series D06

(Spontaneous Music Tribune, 2024)

Na scenie poznańskiego Dragona w ramach Spontaneous Music Festivalu nasza bohaterka wystąpiła kilkukrotnie. Jedną z tych wizyt dokumentuje album Spontaneous Live Series 010 zawierający zapis jej koncertu w fantastycznym kwartecie ad hoc z Peterem Orinsem, Witoldem Oleszakiem i Matthiasem Müllerem. Podczas tej samej edycji SMF (2021) wydarzył się dodatkowo dużo mniej udany spontaniczny występ Owczarek z wokalistką Gosią Zagajewską i wibrafonistą Emiliem Gordoą, opublikowany w serii digitalnej Spontaneous Music Tribune.

To właściwie jedno z najmniej reprezentatywnych nagrań udostępnionych z czeluści archiwów SMT. Głównym sprawcą nieporozumień jest tu Gordoa. Jak pisał na łamach Trybuny Muzyki Spontanicznej sam wydawca materiału Andrzej Nowak, wibrafonista preparując swój instrument, uczynił z niego „narzędzie zbrodni”. Tę sugestię należy potraktować dosłownie – pierwsza połowa półgodzinnego seta pozbawiona jest jakichkolwiek subtelności. Gordoa uporczywie drażni słuchacza wysokimi rejestrami chrzęstów i kłujących przesterów, z których nie potrafi ulepić żadnej narracji. Niestety nie ma w sobie finezji rzeźników pokroju Brötzmanna, Zorna czy nawet Adama Gołębiewskiego, którzy potrafią tak ostre dźwięki ułożyć w przekonującą historię. Zasadniczo odstaje od koleżanek – te zresztą porozumienia szukają raczej między sobą, kreśląc unisono trajektorie wściekłości i dopasowując się nawzajem do swoich tembrów.

Folkowo-spirytualistyczne wokalizy Zagajewskiej domagają sięformy medytacyjnej, lecz ta nigdy nie następuje, a trio pozostaje raczej w lekkim rozproszeniu. Gordoi zdarzają się drobne brzmieniowe olśnienia, jak kończący występ taniec filigranowych migotów prowadzony podszeptami altu, lecz ostatecznie nie dzieje się tu zbyt wiele i jest to raczej materiał do pominięcia.

woo.jpg

WOO – Hoo-Ha

(Circum-Disc / Tour de Bras, 2024)

Duet Owczarek / Orins działa już od ponad pięciu lat. Ta artystyczna relacja mierzy się jednak z problemem odległości. Implikuje to potrzebę składnia sobie nawzajem regularnych wizyt, by stwarzać okazje do grania. W grudniu 2023 roku żeńska połowa duetu wybrała się więc na rezydencję do ojczyzny perkusisty, by odbyć z nim trasę koncertową– obfitującą w kilka wydarzeń specjalnych. Jednym z nich był występ tej dwójki z pianistką Christine Wodrascką pod spontanicznie powołanym w 2022 roku szyldem WOO. Koncert – wraz z krótkim fragmentem wizyty tria w studiu – udało się zarejestrować i wydać na płycie Hoo-Ha.

Responsywność muzyków i dynamiczna transformacja fragmentu Why Not? robią piorunujące wrażenie, zwłaszcza gdy dokładnie wsłuchać się w grę Orinsa. Perkusista wydaje się ewidentnym spoiwem składu i występuje w dwóch różnych rolach. Z Pauliną Owczarek skupia się na uważnym i delikatnym dłubaniu w teksturach, natomiast gdy wchodzi w bliższe interakcje z grającą perkusyjnie Wodrascką, uaktywnia się zjawiskowy polirytmiczny tandem. Saksofonistka przejmuje wówczas pierwszy plan, rozlewając głośne, ekspresyjne plamy altu z drobnymi zalążkami melodii. Jest mrocznie, ekstatycznie, medytacyjnie.

WOO nie ogranicza się jednak wyłącznie do abstrakcji, ogrywa bowiem repetytywne motywy napędzane masywnym gradem niskich tonów fortepianu, które wreszcie ulegają destrukcji w eksplozjach emocjonalnych uniesień i powoli przeradzają się w kolejne poszukiwania sonorystycznych detali. Tych sporo znajdziemy jeszcze w atłasowym Spacerze w angielskim ogrodzie, w którym trio balansuje na granicy słyszalności, tworząc coś w rodzaju akustycznego ambientu szelestów i oddechów. W zestawieniu z wielowymiarową resztą albumu traktuję go jednak wyłącznie jako brzmieniową ciekawostkę.

psychedelic jelly.jpg

Toc & Paulina Owczarek – Psychedelic Jelly

(Circum-Disc / Atypeek Diffusion, 2024)

Najlepsze zostało na koniec. Podczas wspomnianej trasy z grudnia 2023 roku doszło również do połączenia sił Pauliny Owczarek z triem Toc, głównym zespołem Orinsa, który współtworzą Jérémie Ternoy (fender rhodes, syntezator basowy) oraz Ivann Cruz (gitara). A jest to formacja szczególnie otwarta na spotkania z saksofonistami – Francuzi mają w dorobku płyty z Dave’em Rempisem, Sakiną Abdou oraz grupą The Compulsive Brass Christiana Pruvosta.

Toc jest bez wątpienia jednym z najbardziej fascynujących improwizujących zespołów w Europie, mimo że posługuje się stosunkowo ograniczoną formułą. Trio opanowało ją jednak do perfekcji. Chodzi o trans, który układają z nieustannie ewoluujących wzorów i warstw, splatając je ze sobą i wytyczając im ścieżki pętlami rytmicznymi Orinsa, które nigdy nie pozostają do końca statyczne. Te instrumentalne strumienie są jednocześnie przestrzenne i na tyle zawiesiste, by z łatwością wprowadzić słuchaczy w stan totalnej immersji.

A brzmienie? Kosmiczne – niczym dźwięki silników maszyn opisywanych w prozie Lema. Nie jest jednak zimne i odhumanizowane, a ciepłe i organiczne. Wokół tych psychodelicznych wiązek dźwięków z gracją improwizuje Paulina Owczarek, przyłączając się do wysokich rejestrów pulsarów wydobytych z syntezatorów Ternoya lub dialogując z kalejdoskopową gitarą Cruza. Jej gra jest niesamowicie swobodna, jak rzadko kiedy otwarta, pełna skomplikowanych fraz wykonanych na długim oddechu oraz prowadzonych długim ciągiem narracji lub ornamentujących całość abstrakcyjnych figur. We Flapjack Octopus saksofonistka naprawdę oplata Toc jak tytułowa ośmiornica. Udzielają się jej przy tym narkotyczne właściwości muzyki Francuzów, sama sięga bowiem po brzmienie kwaśne, ostre, przeszywające. Fascynująca, alchemiczna synergia. Jeśli takimi płytami ma się kończyć każda trasa Pauliny Owczarek po Francji, niech jeździ tam jak najczęściej.

Mateusz Sroczyński

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO