Płyta tygodnia Płyty Recenzja

Błoto - Kwiatostan

Obrazek tytułowy

Zespół Błoto przy okazji ich poprzedniej płyty – Erozje uznałem za okrojone wcielenie EABS. Później zorientowałem się, że to może zostać odebrane jako zarzut, że dostajemy jakby mniej oczekując pełnego składu. W muzyce jednak nie ma takich reguł, czteroosobowy skład Błota uważam za doskonale wybrany do muzyki jaką obecnie tworzą.

Ich najnowszy album, wykreowany na produkt limitowany i luksusowy zbudowany jest według podobnej recepty, co Erozje – to zapis spontanicznej, kilkudniowej sesji nagraniowej, która odbyła się w czerwcu 2020 roku w wtedy jeszcze nieotwartym dla publiczności warszawskim klubie jazzowym Jassmine. Trudny dla muzyków czas, kiedy nie odbywały się żadne koncerty pozwolił na zorganizowanie sesji i nagranie albumu, który ukazał się we wrześniu w pięknie wydanej edycji winylowej z ręcznie wykonanymi zdjęciami i sprzedał się w całości (600 sztuk), zanim większość potencjalnych klientów zdążyła zauważyć jego istnienie. Dziś dostępny jest w formie plików do pobrania. Pomysł rozumiem, ale uważam, że wydanie wersji na płycie CD byłoby jednak zasadne.

Każdy ma oczywiście prawo do własnego pomysłu na dystrybucję, a najważniejsza jest muzyka, nawet jeśli album w postaci fizycznej jest już w kilka tygodni po premierze kolekcjonerskim rarytasem.

Muzycy Błota po raz kolejny nagrywając Kwiatostan udowodnili, że potrafią czerpać z przeróżnych muzycznych źródeł i stworzyć nagrania dorównujące energią najlepszym nagraniom Weather Report i późniejszych formacji Joe Zawinula. Podejrzewam, że gdyby Zawinul żył i potrafił znaleźć właściwych młodych muzyków do swojego zespołu, grałby właśnie tak, jak Błoto brzmi na koncercie.

Miałem okazję posłuchać w klubie Jassmine materiału z płyty na żywo. Znając z poprzedniego albumu pomysł zespołu na dość spontaniczne nagrywanie i oparte na zbiorowych improwizacjach kompozycje, obawiałem się, że na żywo klimat, który pamiętałem z ich poprzedniego albumu – Erozje – może być trudny do odtworzenia. W końcu nie zawsze i niecodziennie jest ten najlepszych dzień, kiedy wyobraźnia podpowiada co jeszcze można zagrać i zmieścić w ramach luźno zarysowanych kompozycji. Koncert miał charakter uroczystej premiery nie tylko Kwiatostanu, ale również urządzonego z dużym wyczuciem stylu eleganckiego wnętrza Jassmine. Do takiego miejsca przypominającego zapomniany bar gdzieś na tyłach dużego kasyna w Las Vegas, albo baru na ostatnim piętrze pięciogwiazdkowego hotelu, pewnie bardziej pasowałby swingujący pianista. Dobra muzyka obroni się jednak w każdym miejscu, a muzyka w wykonaniu zespołu Błoto na żywo brzmiała jeszcze ciekawiej niż na płycie.

DSCF0081_Small.jpg

Muzycy Błota z pewnością słuchają dużo modnej muzyki najmłodszego pokolenia, niekoniecznie jazzowej. Ich transowe rytmy i ciekawe brzmienia elektroniczne, uzupełnione niewielką dawką przygotowanych wcześniej sampli brzmią niezwykle energetycznie. Wykorzystując wszelkie ciekawe, niekoniecznie jazzowe źródła muzycznych inspiracji Błoto tworzy muzykę nadającą się zarówno do jazzowej piwnicy, jak i modnego młodzieżowego klubu.

Po dwóch płytach zespołu nadal nie wiem, jak nazwać ich muzykę, będącą fuzją jazzu w formie zespołowej improwizacji z muzyką elektroniczną i industrialnym rapem rodem raczej z biednego Detroit niż bogatego Nowego Jorku. To jednak dla mnie oznacza nową, inspirującą i ciekawą muzykę niepodobną w zasadzie do niczego innego, co wcześniej słyszałem, przynajmniej w wykonaniu polskich muzyków. Dawno nie powstał w Polsce tak interesujący nowy zespół, jak Błoto. Z wielką niecierpliwością czekam na ich kolejne nagrania i dalej szanując pomysł na limitowaną edycję płyty, uważam, że powinna być wznowiona w postaci jakiegoś fizycznego nośnika.

Skomplikowane rytmy, celowo brudne, nieco podziemne brzmienie, odrobina transu i psychodelii, jeśli szukacie jakiś muzycznych odniesień – musicie poszukać gdzieś między wspomnianym już rapem w wersji podziemnej z Detroit, lub może nawet dużo ciekawszej rytmicznie jego francuskiej odmianie, Pink Floyd i elektrycznymi płytami Milesa Davisa z lat siedemdziesiątych. To chyba niewiele pomaga, ale Błoto tworzy nową jakość i dziś już mogę mieć pewność, że to nie przypadek (Erozje), tylko doskonały pomysł na świeże brzmienia i fantastyczną muzykę.

RadioJAZZ.FM poleca! / Rafał Garszczyński - Rafal[malpa]radiojazz.fm

  1. Rumianek
  2. Rzepień
  3. Mak
  4. Oset
  5. Mlecz
  6. Kaczeńce
  7. Chryzantema
  8. Jaśmin
  9. Chabry
  10. Hortensja - Błoto & Toni Sauna (Anthony Mills)
  11. Niezapominajka

Błoto Kwiatostan / Format: LP/ Wytwórnia: Astigmatic/ Data pierwszego wydania: 2020/ Numer: AR014LP JSMN001

  • Marek Pędziwiatr – p, synth,
  • Paweł Stachowiak – bg, moog,
  • Olaf Węgier – ts, ss, as, EWI, perc,
  • Marcin Rak – dr, perc,
  • Toni Sauna (Anthony Mills) – rap (10).

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO