Mój pierwszy moment z albumem Live At Scullers był w pewnym sensie zaplanowany. To było 13 lutego 1998 roku, całkiem dawno temu. Nagranie wtedy całkiem nowe, zarejestrowane w czasie koncertu w Bostonie w październiku 1996 roku miało mi, razem z kilkoma innymi nowymi płytami urozmaicić krótki postój w Bukareszcie. Liczyłem na bardzo zimny koniec tygodnia i pogodę, która nie będzie sprzyjała spacerom po mieście. Było jednak kilka stopni powyżej zera i całkiem ładnie. Ostatnie zawodowe spotkanie skończyłem mniej więcej o 12 i ze słuchawkami na uszach wszedłem do dość ponurego, jednak niezwykle rozbudowanego jak na wielkość miasta i działającego od końca lat siedemdziesiątych metra.
Miałem do przejechania całkiem spory dystans, więc uznałem, że trzy tradycyjne i zawsze ciepłe, sprzedawane na każdej stacji podziemnej kolejki do dziś precle, lokalnie znane jako covrigi i płyta Raya Browna będą moją receptą na nudną podróż. W Bukareszcie wszystkie stacje metra wyglądały wtedy dokładnie tak samo. Technologia moskiewska, budżet rumuński, czyli nie warto spoglądać za okno, zresztą tłok uniemożliwiał oglądanie stacji, a trasę do pokonania znałem całkiem dobrze.
Live At Scullers zaczyna się od absolutnego klasyka – Freddie Freeloader to kompozycja Milesa Davisa. Dlaczego tak zaczyna koncert Ray Brown? Przecież Brown grał z Davisem jedynie przy jakiś mało istotnych okazjach. Melodię rozwija pianista – Benny Green, który przyszedł na świat kiedy pierwszy solowy album Raya Browna był już klasykiem. Już za moment wiadomo, że to basista rozdaje karty, choć to raczej kontrola i rozłożenie muzycznych akcentów, a nie wirtuozerska solówka ustawiają hierarchię zespołu. Dalej repertuar pozostaje dość zaskakujący – Estate mało znanego w jazzowym amerykańskim świecie włoskiego pianisty Bruno Martino poprzedza nieco bardziej logiczny wybór – You’re My Everything – utwór, który Ray Brown grywał z Oscarem Petersonem. Musze koniecznie odnaleźć takie stare nagranie, pomyślałem.
Wtedy jeszcze nie było serwisów streamingowych, których zresztą z wyboru nie używam i dzisiaj. Płyta cicho szumiała w przenośnym odtwarzaczu w kieszeni mojego plecaka. Zapisałem więc w notesie taką potrzebę. Nagranie z Petersonem odnalazłem tydzień później w domu na płycie Oscar Peterson Trio Plays Harry Warren.
Kolejny jazzowy standard – But Not For Me i Bye Bye Blackbird też pewnie Brown grał z Petersonem, nagrali przecież wszystkie możliwe standardy. Ten drugi utwór pamiętałem wtedy z nagrania Petersona z Benem Websterem. Tam musiał przecież grać też Ray Brown. Kolejny utwór – If You Only Knew też pewnie lider znał na pamięć. Na koniec melodia, której wcześniej nie słyszałem – Whirlybird. Sprawdzić, co oznacza ten tytuł, zapisałem w notesie. Do dziś nie wiem, czy Neal Hefti miał na myśli śmigłowiec, to jedyne znaczenie tytułu, jakie znałem, czy jakiś inny rodzaj wirówki lub może specjalny gatunek ptaka?
Ray Brown był jednym z największych jazzowych kontrabasistów wszechczasów. Jego dorobek twórczy nie przypomina jednak dyskografii innych mistrzów kontrabasu. W zasadzie od samego początku trwającej ponad pół wieku i wypełnionej jazzowymi klasykami kariery Ray Brown znajdował czas i pomysły na własne nagrania. Już w 1956 roku nagrał doskonały album Bass Hit! wypełniony jazzowymi standardami w gwiazdorskiej obsadzie. W ostatniej dekadzie swojej kariery nagrywał sporo albumów koncertowych dla Concord Jazz i Telarc. To właśnie z katalogu tej drugiej, słynącej w latach dziewięćdziesiątych nie tylko z nagrywania wielkich sław w kameralnej atmosferze, ale również z doskonałej jakości dźwięku wytwórni Telarc Ray Brown wydał album nagrany w znanym bostońskim klubie Scullers album Live At Scullers. Dziś Concord i Telarc, a także inna ważna wytwórnia tego okresu – Heads Up występują pod wspólną nazwą Concord, co akurat dla nagrań Browna oznaczało skupienie jego nagrań z tego okresu w jednym miejscu.
W ten sposób przegapiłem moją stację i dojechałem do końca linii bukareszteńskiego metra. Wieczorem w hotelu zapisałem sobie, że to kolejny, wyluzowany, świetnie nagrany i zupełnie nierewolucyjny album Raya Browna. Młody zespół, przynajmniej w kontekście metryki i kariery lidera, kameralna sala, sprawdzony, choć zaskakujący repertuar. Nie trzeba więcej, wśród 6 płyt, tyle mieściło się w miejscu na nie przeznaczonym w moim podręcznym bagażu, Live At Scullers został na cały tydzień zdecydowanie najczęściej odtwarzaną płytą. Dziś, po 24 latach od tego pierwszego razu w niekoniecznie czystym, choć sprawnym metrze w Bukareszcie, ciągle wracam do tego albumu. A wspomniane metro dziś wcale nie jest w lepszym stanie, ale w jakim by nie było, zapach świeżych bajgli zawsze pozwala znaleźć budkę, w której wytwarzają je na bieżąco.
RadioJAZZ.FM poleca! Rafał Garszczyński - Rafal[malpa]radiojazz.fm
- Freddie Freeloader
- Estate
- You're My Everything
- But Not For Me
- Bye Bye Blackbird
- If You Only Knew
- Whirlybird
Ray Brown Trio Live At Scullers
Format: CD / Wytwórnia: Telarc / Data pierwszego wydania: 1996 / Numer: 089408340529
- Ray Brown – b,
- Benny Green – p,
- Gregory Hutchinson – dr.