Felieton

Wszystkie drogi prowadzą do Bitches Brew: Tomasz Stańko – droga przez jazz (część 3)

Obrazek tytułowy

Występ u boku Krzysztofa Komedy na Jazz Jamboree 1963 wprowadził ostatecznie Tomasza Stańkę na, jak się niedługo potem okazało, światową scenę jazzową. Pozostał na niej już do końca swojego życia, przez kolejne 55 lat.

Pomimo bardzo krótkiego czasu na przygotowanie koncert na Jazz Jamboree okazał się sukcesem. Stańko zaprezentował się jako jedyny trębacz umiejący grać jazz nowoczesny na poziomie najlepszych polskich zespołów. Trąbka wciąż była wtedy w Polsce kojarzona głównie z postacią Louisa Armstronga i jazzem tradycyjnym. I temu stylowi hołdowali raczej muzycy grający na tym instrumencie. Natomiast liderzy zespołów grających jazz nowoczesny znali już wtedy dobrze twórczość Milesa Davisa, czy nawet Dona Cherry’ego z zespołu Ornette’a Colemana, i właśnie takiego brzmienia poszukiwali. A sam Don Cherry, i zespół Colemana, byli jedną z największych inspiracji dla Tomasza Stańki, niemal od samego początku jego zainteresowania jazzem.

U boku Komedy

Po wspomnianym wieczorze na Jazz Jamboree zaczął się okres intensywnej pracy. Stańko od razu rozpoczął stałą współpracę z Krzysztofem Komedą i od tamtej pory towarzyszył mu właściwie we wszystkich trasach koncertowych i nagraniach, głównie do filmów. Muzyki stricte jazzowej, która nie byłaby przeznaczona do filmu, zespół nagrywał bardzo niewiele, przede wszystkim koncertował. Jedyne trzy wydane za życia Krzysztofa Komedy płyty z muzyką jazzową to Ballet Etudes / The Music of Komeda (1963) oraz Astigmatic (1966, w serii Polish Jazz, jedyna, która ukazała się w Polsce) i Meine Süsse Europäische Heimat – Dichtung und Jazz aus Polen (1967). Na drugiej i trzeciej z nich zagrał oczywiście Tomasz Stańko.

Astigmatic.jpg

A jak wtedy wyglądał zespół Krzysztofa Komedy? Stańko mówi w swojej autobiografii: „Nie było zespołu. Był Komeda i ja. Urbaniak żył już osobno, dołączał do zespołu czasami. Czasami grał z nami Namysłowski. Na bębnach grał Rune Carlsson albo Mały, na basie Bo Stief. Grywali polscy basiści – Suzin, Kozłowski. Najlepszy był „Gucio” Dyląg. W tej ostatniej fazie, od sześćdziesiątego trzeciego, Komeda i ja tworzyliśmy trzon. On mi to wręcz mówił: „Zespół nasz w tej chwili to jesteśmy my, we dwójkę”. Miałem dobre relacje z Komedą. Muzycznie porozumiewaliśmy się bardzo dobrze. Czułem każdą jego myśl i realizowałem te rzeczy, o które mu chodziło. A jemu zależało na pewnego typu wyobraźni”.

Wyjazd z zespołem Trzaskowskiego

W tym samym czasie, pod koniec roku 1963, Tomasz Stańko został także muzykiem kwintetu Andrzeja Trzaskowskiego. Andrzej Trzaskowski miał za sobą gruntowne wykształcenie muzyczne. Studiował muzykologię i kompozycję. W jego zespołach grali między innymi Włodzimierz Nahorny, Zbigniew Namysłowski, Jacek Ostaszewski i Michał Urbaniak. Przy okazji Jazz Jamboree 1960 trio Trzaskowskiego, z Andrzejem Dąbrowskim na perkusji i Romanem Dylągiem na basie, nagrało płytę ze Stanem Getzem. Kwintet Andrzeja Trzaskowskiego był pierwszym zespołem jazzowym z Polski występującym w Stanach Zjednoczonych. Zagrał wtedy na festiwalach w Newport i Waszyngtonie. To w składzie Andrzeja Trzaskowskiego Tomasz Stańko po raz pierwszy przekroczył żelazną kurtynę. A w styczniu 1965 roku uczestniczył w nagraniu płyty The Andrzej Trzaskowski Quintet (ukazała się w tym samy roku w serii Polish Jazz).

04_Trzaskowski-1024x921.jpg

Późniejszy twórca Balladyny to jednak z Krzysztofem Komedą był ściślej związany. U jego boku nawiązał swoje pierwsze międzynarodowe kontakty muzyczne, które nabrały dużego znaczenia po latach i umożliwiły mu międzynarodową karierę. Za sprawą Krzysztofa Komedy znalazł się na jednym z najwybitniejszych albumów polskiego jazzu, często też najlepiej ocenianym przez odbiorów zagranicznych. Astigmatic już niedługo po wydaniu stał się legendą.

Właściwie we wszystkich znaczących plebiscytach płyta ta zyskuje miano najlepszej w historii polskiego jazzu. Bezkonkurencyjna jest również w serwisach zagranicznych, takich jak Rate Your Music, gdzie aktualnie zajmuje miejsce na początku trzeciej dziesiątki, tuż za Mingus Mingus Mingus Mingus Mingus Charlesa Mingusa i Get Up With It Milesa Davisa, a przed Song For My Father Horace’a Silvera i On The Corner Davisa.

Warto pamiętać, że Tomasz Stańko grał na tej płycie wyjątkowo na flugelhornie, chociaż z ustnikiem trąbki.

Stańko ostatni raz grał z Krzysztofem Komedą w 1967 roku, podczas nagrania radiowego jego kompozycji Nighttime, Daytime Requiem, poświęconej zmarłemu wówczas Johnowi Coltrane’owi. Był jeszcze występ jesienią na Jazz Jamboree. 17 grudnia Krzysztof Komeda wyleciał do Stanów Zjednoczonych, aby nagrać muzykę do nowego filmu Romana Polańskiego – Rosemary’s Baby. Ponoć z Tomaszem Stańką Komeda umówił się, że jak tylko się tam urządzi, ściągnie go do siebie.

12 października 1968 roku Krzysztof Komeda uległ wypadkowi, podczas którego doznał urazu głowy. Z początku zbagatelizował wydarzenie. Dość szybko jednak stan jego zdrowia się zaczął się pogarszać. Komeda był z wykształcenia lekarzem, zdążył nawet nabrać pewnego doświadczenia klinicznego. Po trzech latach pracy na oddziale zdał specjalizację z laryngologii. Powinien był zdawać sobie sprawę z fenomenu tak zwanej strefy jasnej krwiaka nadtwardówkowego. Nie wziął jednak tego pod uwagę. Tuż przed Bożym Narodzeniem 1968 roku zapadł w śpiączkę, z której już się nie wybudził. Zmarł po przewiezieniu do Warszawy 23 kwietnia 1969 roku.

Tekst ukazał się w magazynie JazzPRESS 12/2018

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO