Felieton Słowo

Wszystkie drogi prowadzą do Bitches Brew: Third stream – historia i dziedzictwo Część 5 - Co dalej?

Obrazek tytułowy

Idea łączenia pozornie odmiennych stylów, która znamionuje genezę third streamu, pomimo zaprzestania używania samego terminu, wciąż przynosi owoce. Wiele zdaje się wskazywać na to, że swobodne przemieszczanie się muzyków pomiędzy stylami, konwencjami czy gatunkami stwarza także możliwości do powstawania nowych zjawisk w przyszłości.

Sam Gunther Schuller, zaproszony do napisania artykułu na temat jazzu przez komitet redakcyjny Encyclopedia Britannica, encyklopedii wciąż uważanej za wzorcową, tak zakończył fragment dotyczący trzeciego nurtu: „Third stream określany jest wieloma innymi nazwami: crossover, fusion czy world music. Ta wymiana stylów okazała się tak żywotna, że dzisiaj często nie jest możliwe przypisanie danego dzieła do jazzu, muzyki klasycznej czy etnicznej. Stanowi to dowód, że ideał third streamu mający na celu rzeczywiste i całkowite złączenie różnych rodzajów muzyki (nie zawsze wykonalne technicznie w latach sześćdziesiątych) przynajmniej po części został osiągnięty”. Czy zatem dotarliśmy do stanu idealnego, kiedy już nie istnieje podział na gatunki, szkoły, tylko jedna dobra muzyka?

Jednym z bardzo znaczących zjawisk związanych z historią trzeciego nurtu było utworzenie w 1984 roku przez Manfreda Eichera oddzielnego działu jego wytwórni ECM: ECM New Series. Impulsem do jego założenia była chęć wydania kompozycji Arvo Pärta Tabula Rasa, ale później pod tym szyldem ukazywały się też nagrania kompozycji – na przykład Bacha czy Händla – w wykonaniu Keitha Jarretta, a także liczne albumy zawierające utwory sięgające od renesansu do awangardowej muzyki współczesnej.

Luys i Luso.jpg

Dzisiejsi muzycy jazzowi są dużo lepiej wykształceni niż ci z pierwszej połowy XX wieku, więc wszelkie stylistyczne eksploracje są dla nich jak najbardziej osiągalne. Także dzięki temu dysponują znacznie większymi możliwościami twórczymi. Opisanie, na zakończenie tego cyklu, wszystkich artystów kontynuujących myśl z kręgu Gila Evansa nie jest możliwe, gdyż jest ich zbyt wielu. Można jednak wymienić chociaż tych, którzy nie tylko swobodnie korzystają ze wszystkich rodzajów muzycznego dorobku, ale próbują, w oparciu o taką erudycję, z powodzeniem tworzyć coś zupełnie nowego.

Należą do tego grona pianiści: Piotr Pianohooligan Orzechowski (takie płyty jak Experiment: Penderecki, Bach Rewrite, 24 Preludes & Improvisations, Works For Rhodes Piano & Strings, z High Definition Quartet – Dziady), Brad Mehldau (Largo, After Bach), Vijay Iyer (Mutations), Nik Bärtsch (Continuum), Leszek Możdżer, Tigran Hamassyan, Marcin Masecki czy, w sposób zakrawający nieraz o groteskę, Uri Caine.

24 Preludes.jpg

Niezwykle atrakcyjne propozycje padają ze strony twórców, którzy zgodnie z przewidywaniami Gunthera Schullera są bardzo trudni – o ile w ogóle możliwi – do zaklasyfikowania. Zaliczyć do nich można takie zespoły jak Atom String Quartet, Bastarda, Trans-fuzja oraz grający w różnych składach Sylvain Darrifourcq, Manuel Hermia, Valentin Ceccaldi i Théo Ceccaldi, Wacław Zimpel, Mikołaj Trzaska, Émile Parisien, Bracia Olesiowie, Satoko Fujii.

W podobny obraz wpisują się z kolei zespoły zaliczane do muzyki klasycznej (świadomie nie używam określenia „muzyka poważna”, ponieważ obecnie termin ten nie wydaje się już właściwy), ale z dużym powodzeniem sięgające po najdalsze obszary, tradycje i epoki, niejednokrotnie stosujące improwizacje w swoich nagraniach: L’Arpeggiata (albumy All'Improvviso, Los Pájaros Perdidos, Music For A While – Improvisations On Henry Purcell czy Händel Goes Wild), Jordi Savall (La Folia, Orient-Occident, Francisco Javier – The Route to the Orient, Esprit des Balkans) oraz Yo-Yo Ma.

Pozostaje też grupa kompozytorów działających na arenie muzyki współczesnej, wydawanych przez firmy fonograficzne zdecydowanie kojarzone z muzyką klasyczną, ale których kompozycje, zgodnie z określeniem (marzeniem?) Gunthera Schullera, w swoim charakterze częstokroć są nie do odróżnienia od dokonań zaawansowanych muzyków jazzowych. Zaliczają się do nich: Max Richter, Steve Reich (chociażby wykorzystujący Pata Metheny’ego na płycie Electric Counterpoint), Paweł Szymański i Nils Frahm.

Reich.jpg

Brytyjski kompozytor Mark-Anthony Turnage w kilku swoich utworach na orkiestrę symfoniczną współpracuje także z muzykami jazzowymi. Uczestniczyli oni na przykład w nagraniach Scorched For Jazz Trio And Orchestra oraz Blood on the Floor, w której to kompozycji zagrali Peter Erskine i John Scofield.

Jak może wyglądać przyszłość muzyki kontynuującej tradycje third streamu? Piotr Orzechowski na łamach JazzPRESSu (1/2015) powiedział: „Mamy szczególny czas, kiedy te gatunki się spotkały – młodszy ze starszym i ten młodszy ma teraz prawo głosu, bo on wykorzystuje coś nowego, o czym w ogóle nie śniło się kiedyś Europejczykom. Improwizacja stała się sensem muzyki. Jazz może być tym gatunkiem, który odszuka formę na nowo. Tego bym sobie życzył”.

Autor: Cezary Ściborski

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO