Felieton Słowo

Roots & Fruits: Roztańczyć smutek

Obrazek tytułowy

Pogrzeby z towarzyszącą im muzyką nie są zjawiskiem nowym, zarówno na Wschodzie, jak i na Zachodzie, w Nowym i Starym Świecie, ale radosne celebrowanie życia w momencie śmierci nie jest już tak powszechną cechą chrześcijańskich obrzędów pogrzebowych. W Nowym Orleanie tradycja pogrzebu jazzowego, nazywanego również pogrzebem drugiej linii (ze względu na ludzi podążających za konduktem), która stała się jednym z filarów kultury czarnej społeczności, rozwija się od mniej więcej początku XIX wieku.

Na kształtowanie się formy pogrzebu drugiej linii miały wpływ m.in. wierzenia zachodnioafrykańskich plemion takich jak Joruba czy Ewe (ich członkowie trafili do Ameryki jako niewolnicy), muzyka zaczerpnięta bezpośrednio z czarnych kościołów protestanckich i katolickich oraz rytuały afrokatolickiej religii wudu przywiezionej z Haiti. Dla byłych mieszkańców Afryki Zachodniej czy Haiti kult przodków jest głównym aspektem ich kultury. Duchy zmarłych mogą strzec bądź karać potomków, dlatego zrytualizowane pogrzeby są ważnymi instytucjami dla żyjących. Są one potrzebne, aby dusza zmarłego stała się nowym opiekuńczym i przychylnym duchem przodka.

funeral.jpg

Początkowo biała ludność Nowego Orleanu uważała muzykę pochodzenia afrykańskiego (a tym samym całą tę tradycję) za lekceważącą majestat śmierci i z tego powodu rzadko uczestniczyła w rytuałach, zwłaszcza w czasach, kiedy było powszechniejsze używanie bębnów i instrumentów perkusyjnych. Ale bezpośrednio po wojnie secesyjnej nastała era orkiestr dętych, które zaczęły towarzyszyć pogrzebom w Nowym Orleanie. Wtedy też pojawiło się określenie „pogrzeb jazzowy”, ponieważ praktyka mieszania brzmienia orkiestr dętych z afrykańskimi rytmami miała swój początek w tym samym okresie co klasyczny amerykański jazz. Jednak linia afroamerykańskiej muzyki pogrzebowej to nie tylko jazz. Rozciąga się ona od wczesnych pieśni murzyńskich i duchowości z Południa, od przedwojennego ragtime'u, bluesa aż do soulu, funku i R&B, przez co nazwa „pogrzeb jazzowy” niekoniecznie odzwierciedla charakter tej uroczystości. Wyrażenie „pogrzeb z drugą linią” jest bardziej adekwatne.

W przypadku pogrzebu nowoorleańskiego druga linia odnosi się do tłumu żałobników, sąsiadów i członków społeczności, którzy podążają za pierwszą linią parady, czyli trumną, rodziną i muzykami. To właśnie ci, którzy maszerują za konduktem pogrzebowym, na końcu i jakby nieoficjalnie, biorąc czynny udział w uroczystości śpiewem i tańcem, stanowią różnicę między słynnym nowoorleańskim a innymi znanymi nam pogrzebami. Pogrzeby „jazzowe” są otwarte dla wszystkich, co czyni je wydarzeniami społecznościowymi na dużą skalę, w których może uczestniczyć całe miasto.

funeral4.jpg

Ceremoniał jest niezwykle zrytualizowany. Wydarzenia mają określoną kolejność. Lament żałobny wyprowadza pogrążoną w żałobie rodzinę z nabożeństwa pogrzebowego na świeże powietrze. Muzyka jest powolna i ponura, a muzycy grają takie pieśni jak Nearer, My God, to Thee, Amazing Grace, What a Friend We Have in Jesus i inne tradycyjne hymny afroamerykańskie. Następnie procesja udaje się na główną ulicę i przemaszerowuje na cmentarz, gdzie zostaje „odcięte” ciało (cut the body loose) – odcięte od świata fizycznego, trosk tego padołu i ziemskich problemów.

Kiedy lament żałobny dobiega końca, tempo i wydźwięk procesji radykalnie się zmieniają. Zespół zaczyna grać żywszą melodię. Tempo staje się coraz żwawsze, przechodząc w swingowe standardy, takie jak When the Saints Go Marching In czy Didn't He Ramble. Później oprócz tradycyjnych swingowych melodii zespół może grać bardziej aktualne, optymistyczne popowe piosenki, czy nawet wkroczyć w hip-hop.

funeral5.jpg

W tej części rytuału powietrze wypełnia się trzepotaniem wysoko uniesionych białych chusteczek symbolizujących ulatującego ducha. Czasem są one ozdobione imieniem lub wizerunkiem utraconej, ukochanej osoby. Parasole trzymane w górze przypominają, że zawsze kroczymy w cieniu śmierci. Oprócz chusteczek i parasoli maszerujący w drugiej linii wykorzystują też inne rekwizyty, takie jak znaki, gwizdki, kapelusze i ekstrawaganckie stroje pogrzebowe. Ludzie mogą być ubrani w kostiumy inspirowane karnawałem. Wiele drugoplanowych uczestników prezentuje popularne kroki taneczne, inni wydają własne dźwięki poprzez śpiewanie, klaskanie, dmuchanie w gwizdki, uderzanie w krowie dzwonki i butelki po piwie oraz potrząsanie tamburynami.

Chociaż tradycja pogrzebu „jazzowego” przetrwała prawie 200 lat, w tym czasie następowały jej modyfikacje wynikające ze zmian w gatunkach muzycznych. Bardzo często zmiany te brały się z zawirowań społecznych lub katastrof. Na przykład lata powojenne, kiedy czarni zabiegali o poszerzenie praw obywatelskich i niestety tę walkę nieraz przegrywali, przyniosły wprowadzenie gatunku bluesowego do jazzowych pogrzebów. Ruch Black Power z lat 70. wprowadził na pogrzeb gatunki soul i funk. Po tragicznych, masowych ofiarach śmiertelnych huraganu Katrina miasto było świadkiem wielu pogrzebów, które niektórzy nazywali „pozorowanymi” lub „inscenizowanymi”. Ceremonie te, często odbywające się w rocznicę zniszczeń, nie towarzyszą ciałom zmarłych, ale upamiętniają ogromną stratę dla różnych społeczności miasta.

funerals3.jpg

Według amerykańskiego badacza Erica Portera (Lewis Watts, Eric Porter – New Orleans Suite: Music and Culture in Transition) po zniszczeniach spowodowanych burzą pogrzeby jazzowe i druga linia odegrały kluczową rolę w odbudowie Nowego Orleanu, nie tylko pod względem jego roli w turystyce, ale także pomagania mieszkańcom w radzeniu sobie z traumą, jej leczeniem i zachęcania do pozostania w mieście.

Ze względu na swój kulturowy koloryt „jazzowy” pogrzeb jest wielką atrakcją turystyczną łączoną z rytuałami wudu, opowieściami o duchach i „mroczną” duchową spuścizną Nowego Orleanu. Doświadczenia pogrzebu z drugą linią często łączy się z reklamą miasta jako imprezowego miejsca o luźnej moralności i „egzotycznej” historii. Ten aspekt „jazzowego” pogrzebu pomija społeczne nierówności, przemoc i biedę miasta. Dla zniewolonych w przeszłości ta głęboka tradycja pogrzebowa odzwierciedlała utratę ojczyzny, godności i wolnej woli w ramach brutalnego systemu niewolnictwa. Dla współczesnych czarnych mieszkańców Nowego Orleanu odzwierciedla obecną rzeczywistość – wraz z systemowymi nierównościami, które czynią ich bardziej podatnymi na przemoc, brak bezpieczeństwa mieszkaniowego i konsekwencje niesprawiedliwej opieki zdrowotnej.

Niestety przemoc na ulicach Nowego Orleanu nie omija nawet pogrzebów, nie wspominając już o innych, większych paradach drugiej linii. Smutnym i niechlubnym przykładem może być tu strzelanina na pogrzebie Tuby Fatsa. To była walka o terytorium ulicznych sprzedawców piwa. Zabójstwo na ulicy podczas jazzowego pogrzebu rodzi pytanie: jak utrzymać przy życiu cenne tradycje, jednocześnie unikając wszechobecnej przemocy.

funeral1 (1).jpg

Tuba Fats był jednym z najpopularniejszych muzyków noworleańskich. Grając na ulicy, Tuba był prawdopodobnie drugim najczęściej fotografowanym muzykiem pochodzącym z Nowego Orleanu (palma pierwszeństwa należy się oczywiście Louisowi). Liczne fotografie z jego pogrzebu pojawiają się na wielu stronach internetowych, ukazując charyzmę muzyka i artyzm jego pogrzebu. A tak opisuje pogrzeb Nick Spitzer na łamach czasopisma Southern Spaces:

„Na paradzie pogrzebowej pojawili się muzycy z wielkich orkiestr dętych: Tremé, Rebirth, Dirty Dozen i wielu innych. Rząd muzyków z tubami, wszyscy przepełnieni smutkiem, niektórzy niosący zdjęcia Tuby Fatsa, w eleganckich garniturach i szykownych sukniach, we wściekłych kolorach i krzykliwych fryzurach. Byli na przemian posępni i radośni, w zależności od tego,jak zmieniał się nastrój muzyki: powolna pieśń żałobna, średni hymn, szybki marsz. Jakieś 2500 osób kroczyło za trumną na powozie zaprzężonym w konie, udając się do Dzielnicy Francuskiej wzdłuż Bourbon Street (...). Ponury przystanek w katedrze św. Ludwika, gdzie ksiądz pobłogosławił duszę zmarłego, podczas gdy żałobnicy, znajomi Tuby Fatsa pokrzykiwali o jego dobroci. Wychodząc z dzielnicy, tłum rozciągający się na kilka przecznic śpiewał Down By the Riverside, a wers „Ain't gonna study war no more”, rezonował z trudnym tematem konfliktów – zarówno tych w Nowym Orleanie, jak i za granicą.

Zanim dotarliśmy do Tremé, tłum liczył jakieś 1000 osób, a wśród nich byli najbardziej żywiołowi ludzie, którzy wciąż śpiewali w zachodzącym świetle dnia.(...) Zastanawiałem się z przyjaciółmi nad tym, jak pogrzeby jazzowe, łączące się z afrykańską i europejską tradycją, gromadzą tak wielu nieznajomych i przyjaciół, aby wyrazić honor, smutek, radość, a nawet poczucie humoru. Maszerowaliśmy razem – poruszająca wspólnota, wszyscy święci i dusza Tuby Fatsa”.

Inne warianty drugiej linii są istotnym elementem wielu czarnych, ekspresyjnych tradycji miasta, nie tylko pogrzebów „jazzowych”, ale parad Indian Mardi Gras i różnych festiwali ulicznych odbywających się przez cały rok. Zakorzenione w niedzielnych tańcach niewolników na Congo Square parady drugiej linii trwają do dziś, stanowiąc istotną część muzycznej i kulturalnej tkanki miasta. Tańce te z początku XIX wieku dały podstawowe ramy rytmiczne i wartości duchowe dla późniejszego pojawienia się parady drugiej linii, zaś jej instrumentacja została zaadaptowana z marszowych orkiestr dętych w stylu europejskim.

Ostatnie lata wojny domowej przyniosły eksplozję działalności orkiestr dętych w całym mieście. Na ulicach Nowego Orleanu czarne zespoły mieszały się z niemieckimi zespołami marszowymi. Gdy pod koniec wojny secesyjnej rozwiązano orkiestry wojskowe, ich członkowie zaczęli sprzedawać swoje instrumenty do lombardów na Rampart Street, a Nowy Orlean nagle został zalany niedrogimi używanymi instrumentami dętymi. Pod koniec XIX wieku zaczęły pojawiać się w mieście pierwsze czarne cywilne orkiestry dęte, prawie wszystkie sponsorowane przez jedną z organizacji samopomocowych, znaną obecnie jako Kluby Pomocy Społecznej i Rozrywkowej (Social Aid and Pleasure Clubs, w skrócie SAPC). Organizacje wzajemnej pomocy miały za zadanie zaspokoić różne potrzeby kolorowych mieszkańców dyskryminowanych przez władze miasta. Członkowie płacili składki na rzecz stowarzyszenia, które pokrywało wydatki związane z opieką zdrowotną, jak również z odprawianiem obrzędów pogrzebowych.

Pogrzeby z drugą linią były wyjątkowym sposobem, w jaki społeczności czarnych mogły uczcić pamięć swoich zmarłych. Helen A. Regis, w swoim artykule Blackness and the Politics of Memory w American Ethnologist zauważa: „W przeciwieństwie do chłodnych i nieruchomych pomników z cementu, szkła i kamienia, na które mogły sobie pozwolić tylko zamożne rodziny, pogrzeby z drugą linią były ruchomymi pomnikami wykonanymi z ciała i krwi”. Oprócz pogrzebów, grupy organizowały też spotkania towarzyskie, rozmaite wydarzenia z muzyką na żywo, w tym koncerty, tańce, występy sceniczne, uroczyste parady sąsiedzkie zwane właśnie drugą linią, a nazwane na cześć szeregu ludzi podążających za klubem i wynajętymi przez nich orkiestrami dętymi.

Kluby istnieją do dziś, mają się dobrze, stanowią jeden z najważniejszych składników nowoorleańskiej tkanki społecznej. Przez cały rok (oprócz dwóch letnich, najgorętszych miesięcy), zwykle w niedzielne popołudnia, najczęściej w Dzielnicy Francuskiej, ale też i innych dzielnicach całego miasta, odbywają się dziesiątki różnych parad drugiej linii. Różnią się między sobą wielkością, poziomem organizacji i obrzędami, ale we wszystkich przypadkach obejmują orkiestrę dętą i radosne tańce na ulicy. Te niedzielne parady, podobnie jak tańce na Congo Square w przeszłości, nie są związane z żadnym konkretnym wydarzeniem. Istnieją tylko po to, żeby przyjemnie spędzić czas z rodziną i sąsiadami.

Niektóre kluby nadal oferują różne formy dobroczynności, takie jak pomoc w pokryciu kosztów pogrzebu, ale ogólnie rzecz biorąc, stowarzyszenia nie funkcjonują już jako towarzystwa ubezpieczeniowe, co miało miejsce w ubiegłych stuleciach. Kilka z nich jednak przekazuje datki lokalnym organizacjom charytatywnym i angażuje się w inne działania społeczne i charytatywne.

Najstarsze czarne stowarzyszenie wzajemnej pomocy w Nowym Orleanie, założone w 1884 roku Young Men Olympian Jr. Benevolent Association, najściślej trzyma się tradycji swoich XIX-wiecznych przodków, oferując pochówek w grobowcach będących własnością stowarzyszenia, pogrzeby z muzyką oraz opiekę medyczną i pomoc finansową. Inny klub pomocy społecznej i rozrywki – Zulu, założony w 1916 roku, przekazuje datki na rzecz szkół i funduszy stypendialnych. Zulu to jedyny klub, który działa zarówno jako stowarzyszenie dobroczynne, zapewniające swoim członkom pomoc w chorobie i pochówku, jak i jako krewe (stowarzyszenie organizujące parady i bale w okresie karnawału) z własną paradą jako główną atrakcją Mardi Gras.

Aby wczuć się w klimat i zrozumieć lepiej kulturę drugiej linii, polecam dwa dzieła filmowe. Pierwsze z nich to serial Treme, który już opisywałam na łamach JazzPRESSu (nr 3-4/2023). Drugie to City of a Million Dreams – dokument, który poprzez stare zdjęcia i filmy, rekonstrukcje historyczne i nagrania współczesnych pogrzebów jazzowych śledzi ewolucję tej bogatej tradycji oraz historię miasta – od końca XVIII wieku i tańców na Congo Square do czasów współczesnych.

Linda Jakubowska

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO