Gabriela Kurylewicz, Pływamy, olej na desce, 2024, Firma Portretowa Gabrieli Kurylewicz, fot. Piwnica Artystyczna Kurylewiczów
Mój kolega nie lubi Chopina. Jest polonistą i człowiekiem kulturalnym, wrażliwym i słownym, uważam go za dobrego kolegę. Dlatego opinią jego o Fryderyku Chopinie – pianiście i kompozytorze wszech czasów – zmartwiłam się i jednak zastanowiło mnie bardzo głęboko, dlaczego zdanie takie człowiek wykształcony, muzykalny i wolny duchowo, a przy tym sympatyczny i życzliwy, może powziąć.
Kolega mój nie jest chopinistą, na szczęście, ani pianistą, choć może szkoda. Ale na pewno uważa muzykę za ważną rzecz oraz poezję czyta i ceni. I to jest prawdopodobnie klucz do naszej sprawy smutnej. Okazuje się, że Chopina można nie lubić za Chopina obecność sztuczną i złą. Przecież jest wódka Chopin i lotnisko w Warszawie o tej nazwie, i jest Chopin na rockowo, i na jazzowo, i na…, i na…, i na… handlowo. Jest mnóstwo wykonań i wykonawców złych tej muzyki, złych, cwanych, przewrotnych, a także sfrustrowanych i zmarnowanych nieuleczalnie. Szczęśliwie Chopin uformował dość wcześnie swoich uczniów i przyjaciół w Polsce i na świecie, którzy sprawnie i skutecznie zadbali o korpus jego partytur i ich wydania odpowiednie i profesjonalne, dlatego żadne umniejszanie jego muzyki i jej istnienia w kosmosie nie zniszczy. Niemniej szkoda, gdy złe wykonania i wykorzystania niegodne pozbawiają ludzi wrażliwych dostępu do prawdziwiej wartości i pocieszenia duchowego, które muzyka Chopina – odpowiednio obecna – ofiarowuje człowiekowi, zwierzęciu, aniołowi, Bogu, słuchaczowi, moim zdaniem – każdemu.
Mój kolega jest polskim inteligentem, a inteligenci i humaniści polscy, europejscy być może też, czują się zmęczeni w XXI wieku. Trudno bardzo w naszych czasach o pracę uczciwą, twórczą i dobrze płatną. Za pracę autorską, oryginalną i odkrywczą nie dostaje się wynagrodzenia. Handel organizowany przez korporacje dusi muzykę, poezję, sztuki plastyczne, teatr, film – całą twórczość. W XXI wieku światem naszym rządzą – coraz bardziej, a może już wyłącznie – maszyny, biurokraci i gangsterzy. I nawet gorsi od maszyn są ludzie udający maszyny.
Inteligencja naturalna czy sztuczna nie jest winna, winna jest wciąż tkwiąca w ludziach potrzeba manipulacji, dezinformacji i terroru. Oczywiście ludzie, dopóki byli w posiadaniu broni niedoskonałej i małego zasięgu, nie byli aż tak groźni dla siebie i dla świata jak teraz, kiedy mają gotową do użycia w każdej chwili broń masowego rażenia. Bronią rażącą masowo nie są tylko bomby atomowe i neutronowe, ale również, a może głównie, niepohamowany rozwój i pozbawiony barier przemysł biotechnologiczny i cybernetyczny – przemysł oparty na inteligencji przede wszystkim sztucznej.
Warto wiedzieć, że deklaracja otwartości, etyczności i bezpieczeństwa w przemyśle AI, zaproponowana w Paryżu w lutym 2025 roku, nie została przyjęta przez USA i Wielką Brytanię. Między Wschodem i Zachodem całkiem poważnie toczy się wyścig w produkcji przemysłowej AI, wyścig, a może cwał, którego nie powstrzymują żadne reguły filozofii metafizycznej, etyki, sztuki, racjonalności czy logiczności, czy zwykłej i uczciwej naturalności (bo przecież ludzie całkiem zadeptali i wytruli przyrodę) na Ziemi. W internecie znalazł się już cały dotychczasowy dorobek intelektualny ludzkości, stało się tak dobrowolnie lub przez wyłudzenie. Teraz AI wyciąga jeszcze z ludzi myślących (bo wciąż są przecież tacy) wszystkie pozostałe treści istotne – zasady, reguły, prawa, idee, dzieła sztuki – i przetwarza, a AI – sztuczna inteligencja, finansowana i sterowana przez globalnych technokratów, na ogromną skalę już nami manipuluje, dezinformuje nas i terroryzuje.
Oczy bombardowane programową i zaplanowaną głupotą napastliwych mediów cyfrowych i zgrozą powszedniego życia w świecie niesprawiedliwości, złodziejstw i wojen, oczy otwarte zbyt długo męczą się. Oczy chorują, uszy słabną, myśl jednostkowa, szczera i życzliwa gubi się, a najprostsze czynności życiowe i twórcze stają się coraz kosztowniejsze. Nie dziwne, ale straszne jest to, że wszelkie inicjatywy filozoficzne i twórcze – prywatne i kameralne – są poddawane współcześnie najwyższej próbie. Przecież wrogiem największym myśli żywej, jednostkowej, samodzielnej i kreatywnej jest populizm, globalizm i masowość – rzeczy tak naprawdę nieistniejące, ale skutecznie wygenerowane i promowane przez media cyfrowe.
Aj, byłoby to całkiem interesujące, gdyby kiedyś po latach Mr. AI, elegancki i nowy, synowi Elona Muska (np. temu, który teraz bywa widywany, jak siedzi na podłodze w nogach ojca, a kiedyś pewno dorośnie) odmówił wykonania pewnej kolejnej serii głupot i tak wprost wygarnął – że powinien lepiej najpierw zacząć się uczyć gry na fortepianie i budować repertuar klasyczny, a potem może powinien myśleć, jak nauczyć się i czy w ogóle nauczyć się można pisać wiersze i bajki prawdziwe i natchnione.
Tymczasem mój dobry kolega chyba wciąż nie lubi Fryderyka Chopina, a ja się zamartwiam nutami z muzyką Andrzeja Kurylewicza –fatalnie zredagowanymi przez nielegalnych wydawców i wystawionymi na sprzedaż w internecie bez mojej zgody – i przygnębia mnie atomowy stos rachunków za ciepło, światło, wodę, gaz, śmieci, telefon, samochód, internet. Jednak doceniam, że nie jestem AI i AI za mnie nie uprawia twórczości. A ja sama, i owszem, napisałam wiersz i namalowałam obraz olejny i choć wszelkie prawa moje zastrzeżone, z czystym sercem się dobrem moim dzielę z życzliwymi czytelnikami. Otwórzcie oczy, przeczytajcie. Tytuł wiersza: Ćwiczę pływanie pod prąd. Tytuł obrazu: Pływamy.
Gabriela Kurylewicz
ĆWICZĘ PŁYWANIE POD PRĄD
Ćwiczę pływanie pod prąd
permanentnie.
Uprawiam niepopularne zagony sztuki namiętnie.
Staram się postępować niezależnie i odrębnie.
Wiem, że mam chwiejnych przyjaciół i zawistnych wrogów,
lecz się ich nie boję zupełnie.
Z otwartymi oczami pływam
w ukochanym morzu w Karwi,
uwielbiam jego dźwięk, zapach,
kolor, rysunek –
i nie odstępuje mnie
poczucie wdzięczności
za dar myślenia
o pięknie.
Karwia, 22 VIII 20
Wiersz z tomu Gabrieli Kurylewicz Karwia-świat, Fundacja Forma. Copyright Gabriela Kurylewicz.