Gabriela Kurylewicz, Donia, olej na desce, 2024, Firma Portretowa Gabrieli Kurylewicz, fot. Piwnica Artystyczna Kurylewiczów
Wolność to samodzielne i rozumne gospodarowanie własnym czasem i umiejętnościami i – co najważniejsze – natchnieniem. Prawdopodobnie tak pojęta wolność nie jest tylko przywilejem ludzi. Wolnością zwierząt jest ich wybór dobra dokonywany szlachetnie lub co najmniej prostodusznie, zgodnie z ich jednostkowym poziomem poznawania. Rośliny też wybierają w podobny sposób, przeważnie i najkrótszą drogą poszukując dobra proporcjonalnego. Aniołowie, jako istnienia wyższe od roślin, zwierząt i ludzi, być może doświadczają innej wolności, ich wolność jest zawsze wyborem dobra (gdy są to aniołowie dobra) lub jest zawsze wyborem zła (gdy są to aniołowie zła) i nie dokonuje się w czasie, lecz w trwaniu ponad czasem, w wiekuistości.
Dla greckich i łacińskich filozofów metafizycznych, jak Platon, Arystoteles, Plotyn, Boecjusz, Tomasz z Akwinu, człowiek jest częścią wielkiego i cudownego świata stworzeń żywych – natury, a jego sztuka, twórczość jest przedłużeniem naturalnych praw. Sztuka tak pojęta nie kłóci się z naturą, tylko poznaje jej prawa i korzysta z nich dla dobra całości natury, której gatunkowa i jednostkowa natura i kultura ludzi jest częścią. Co więcej, w sztuce tak interesująco zdefiniowanej poznawanie praw natury materialnej, fizycznej może prowadzić do możliwości poznawania praw natury wyższej, duchowej. A natura duchowa tosą aniołowie. Gdyby ktoś pytał o Boga – nawet w czasach kryzysu kościołów i instytucjonalnych teologii – Bóg jest ponad naturą wszelką, jest transcendentny.
Doceniając wolność słowa w JazzPRESSie, piszę o tych rzeczach dawnych w przekonaniu o ich aktualności. Wielka zapaść sztuki, której jesteśmy świadkami i uczestnikami w naszych czasach w wieku XXI po Chrystusie, jest skorelowana z gigantycznym zniszczeniem świata naturalnego i samego organizmu żywego, jakim jest nasza rodzinna planeta Ziemia. W poszukiwaniu przyczyny zniszczenia natury i upadku sztuki może pomóc odkrycie, że temu stanowi rzeczy winna jest masowość. Masowością nazywam fakt, że ludzie pojedynczy, jednostkowi liczą się coraz mniej, a podmiotem uhonorowanym i dyktującym sposób traktowania życia na Ziemi jest masa, ekspansywna masa ludzi.
Filozofowie XX wieku przestrzegali przed czymś, co stało się w wieku XXI – umasowieniem i zglobalizowaniem. Masa ludzi, tłum ludzi jest tworem groźnym, przede wszystkim dla samego siebie. Zauważył to już Platon, że tłum jest groźny dlatego, że jest głupi, a głupi jest przez to, że nie widzi, nie słyszy, nie czuje i nie myśli. Człowiek w tłumie, żeby nie dać się zgnieść i żeby móc obronić własne, jednostkowe myśli i tożsamość, musi się izolować, a izolując się, staje się jeszcze bardziej zdezorientowany, bo przez izolację jeszcze mniej wie o tym, co dzieje się wokół niego. I żadne nagłośnienie, żadne oświetlenie ani medialny obraz nie pomoże w uleczeniu owej samotności i zagubienia poznawczego w tłumie.
Tymczasem świat umasowiony i zglobalizowany, świat, w którym masowość jest tak upodmiotowiona, że dla jednostkowości nie ma już miejsca, jest kłamstwem największym w dziejach ludzkiej cywilizacji. Oczywiście politycy i biznesmeni cynicznie wybierający populizm i oportunizm (a tacy politycy i biznesmeni stanowią w swojej klasie zdecydowaną większość) nie walczą z kłamstwem masowości, lecz wykorzystują je w imię doraźnych, krótkich celów i zysków. Masowość w programach i działaniach, o których decydują ci ważni, wpływowi i rzekomo wybrani „nadludzie”, staje się usprawiedliwieniem dla niepohamowanego progresu przemysłu i technologii kosztem niepowetowanym rzemiosła, sztuki i samego życia. Bo życie prawdziwych ludzi, zwierząt i całej natury przecież nie jest i nigdy nie będzie masowe, życie każdego stworzenia jest i zawsze będzie jednostkowe albo nie będzie go wcale.
W filozofii metafizycznej, której jestem zwolenniczką, Bóg jest twórcą, a diabeł edytorem. Człowiek tymczasem może pomagać lub przeszkadzać edytorstwu diabła lub twórczości Boga. Naturalnie lepiej, żeby przeszkadzał diabłu, a pomagał Bogu. Żeby jednak umiał uczestniczyć w twórczości boskiej, a zarazem skutecznie potrafił przeszkadzać diabłu w jego działaniu dewastującym stworzenia i świat, człowiek musi umieć odróżniać dobro od zła, a przede wszystkim musi, w miarę swoich możliwości, poznać naukę o dobru, a to nauka najtrudniejsza i najważniejsza. Tej nauki nie zastąpią żadne najlepsze programy komputerowe ani żadna najdoskonalsza sztuczna inteligencja, o tym warto pamiętać. Zwłaszcza że świat, sterowany przez cynicznych technokratów – jak można się spodziewać – będzie tak przekształcany i zniekształcany, żeby ludzie stopniowo zniechęcali się do samodzielnego, jednostkowego i twórczego myślenia.
Technokraci i kierowane przez nich korporacje bardzo będą dbali o to, by przeciętne artystycznie, a super płatne aranżacje wielkich utworów przeszłości bliższej lub dalszej zalewały globalny rynek muzyczny, a odbiorcy, przetworzeni w publiczność masową, pozbawioną gustu i wyboru publiczność analfabetów, utracili całkiem dostęp, a nawet utracili potrzebę poznawania źródeł oryginalnych, wielkich kompozycji. W tę stronę będzie zmierzała maszyna przemysłu muzycznego i artystycznego.
Osobiście nie mam zamiaru w owym wściekłym pochodzie kłamstwa masowości uczestniczyć. Staram się postępować tak, by „manager mimowolny morderca sztuki” jednak musiał w moim towarzystwie stać się mimowolnym miłośnikiem sztuki, przynajmniej mimowolnym, a jeśli będzie to możliwe, dobrowolnym. Staram się pamiętać, że żywiołem duszy nie jest niewola kłamstwa, lecz wolność prawdy. Duszę utrudzoną leczę lekturą Fajdrosa Platona, Enneadami Plotyna i Ewangelią Jana. Nie wolno mi zapomnieć, że „umiejętnością, metodą i praktyką, która prowadzi nas tam, dokąd trzeba podjąć wielką wyprawę”, jest „muzyka, miłość piękna i filozofia”. A celem, do którego dotrzeć trzeba i dotrzeć warto, jest „dobro i pierwszy początek”.Sama zaś wyprawa, wielka wyprawa, to droga wolności, droga i drogi do prawdy o duszy, świecie naturalnym i świecie myśli i rzeczach istniejących, ideach. Wolnością najbardziej odczuwalną dla każdego stworzenia żywego, również dla człowieka, jest poznawanie i czynienie dobra. Wyrazem dobra szczerego jest chociażby wykonywanie Mazurka nr 1 op. 50 Karola Szymanowskiego samodzielnie, w oryginale, na prawdziwym fortepianie, i jest nim także radość nieznajomego czarnego psa z białą łatką, który na widok mojej suczki na przejściu dla pieszych, szczekając śpiewa jak dzwoneczek, jak też jest epifanią dobra i piękna niezliczona wielość różnych, jednostkowych rzeczy i zdarzeń w naszym wciąż pełnym cudowności świecie.
Gabriela Kurylewicz
MODLITWA
Ogromny Boże,
nie chcę marudzić.
Jestem obdarowana
po uszy
i dalej niż zasięg wzroku.
Za miłość do morza
najszczerszą
wystawi mi rachunek
reumatyzm,
co prawdopodobne.
Jednak proszę
o zniżkę serdeczną,
za poezję.
1 X 24
Copyright Gabriela Kurylewicz & Fundacja Forma.