Felieton Słowo

Down the Backstreets: Tom I

Obrazek tytułowy

Masta Ace – Disposable Arts

JCOR, 2001

W grudniowym JazzPRESSie, we wstępie do tekstu o The Realness Cormegi, wymieniłem Mastę Ace’a jako rapera, którego kariera zyskała drugie tchnienie, niemal całkowicie niezależne od pierwszego. Stało się to w 2001 roku, gdy po sześciu latach poczucia rezygnacji i zniechęcenia Ace wypuścił album Disposable Arts i ponownie stał się ulubieńcem środowiska hip-hopowego, tym razem z przewagą fanów podziemia. Ale po kolei…

Młodziutki Masta Ace był częścią legendarnej ekipy Juice Crew razem z takimi legendami jak np. Kool G Rap, Big Daddy Kane, Biz Markie, Craig G, Roxanne Shanté i Marley Marl. W latach 1990–1995 wydał trzy albumy, które stopniowo coraz lepiej radziły sobie na listach sprzedaży, a o ostatnim – Sittin’ On Chrome można spokojnie powiedzieć, że był sukcesem komercyjnym. Wytwórnia Big Beat Records oczekiwała od Ace’a więcej utworów utrzymanych w stylistyce ostatniej płyty. Ace miał jednak inne plany: nagrał album po swojemu, a wytwórnia stwierdziła, że w takim razie go nie wyda. Jednym zdaniem zmarnowała cały wysiłek twórczy włożony w stworzenie dzieła.

To może człowieka zniechęcić, a nawet złamać. Przez kolejne sześć lat Ace działał za kulisami, np. bywał producentem wykonawczym albumów innych raperów, ale coraz bardziej odpuszczał rymowanie i szlifowanie swojego warsztatu. Jak wspominałem często w swoich tekstach – zmiana warty w hip-hopie często jest bezlitosna i niewielu raperów, szczególnie w latach 80. i 90., utrzymywało się na szczycie dłużej niż trzy lata. Ace był tego w pełni świadomy i uważał, że jego czas jako MC minął. Był zrezygnowany, uważał, że nikt nie czeka na jego album i nie widział sensu nagrywania. To zmieniło się około 2000 roku, gdy został ściągnięty do Wielkiej Brytanii na serię kilkunastu koncertów.

Jak zawsze w Europie – kluby były wypełnione po brzegi fanami hip-hopu ze złotej ery, rapującymi wszystkie teksty i entuzjastycznie nastawionymi do legend, w przeciwieństwie do rozpieszczonych amerykańskich słuchaczy, odrzucających raperów uznanych za przebrzmiałych. Te występy na nowo rozpaliły ogień w Acie. W 2000 roku ukazała się składanka Game Over, w której tworzeniu raper uczestniczył i nawet zarymował w dwóch utworach (warto dodać, że w kawałku Hellbound obok Ace’a pojawia się pewien MC, dla którego bohater niniejszego tekstu jest jednym z największych idoli – niejaki Eminem, kojarzycie go?). Trasa za oceanem i nowe zwrotki sprawiły, że Masta Ace uznał, że jest gotowy na nagranie kolejnej płyty. Postawił jednak ważny warunek – zrobi album na własnych warunkach, po swojemu, nie goniąc za trendami.

Na Disposable Arts Masta Ace po raz pierwszy zastosował formułę, której trzymał się na kolejnych solówkach – koncepcyjny album, opowiadający konkretną historię. Oprócz standardowych utworów znajdziemy na płycie również multum skitów, łączących ze sobą wydarzenia i wątki, ułatwiających słuchaczowi podążanie za opowieścią. W przypadku Disposable Arts mamy do czynienia z historią chłopaka, który po sześciu latach wychodzi z więzienia (co ma symbolizować przerwę Ace’a w nagrywaniu), orientuje się, jak zmieniła się jego rodzima dzielnica – Brooklyn, po czym zapisuje się do fikcyjnej szkoły I.D.A. Rozwinięciem skrótu jest Institute of Disposable Arts, czyli Instytut Sztuk Jednorazowych. Nazwa uczelni oraz tytuł albumu odnoszą się do nowego podejścia w konsumpcji muzyki.

Mniej więcej w czasie nagrywania Disposable Arts raperzy zaczęli mówić o nagrywaniu 10 utworów jednej nocy albo 60 utworów na album, spośród których wybiorą najlepsze. Do stacji radiowych dostawały się single zrobione pod szablon – głównie z gwiazdą R&B w refrenie, a tempo przetwarzania informacji i sztuki przyspieszało. Muzyka, która miała być czymś, co trwa długo i do czego wraca się po konkretne wspomnienia, emocje i wartości, stała się właśnie taką „jednorazówką” – odsłuchane, odhaczone, wyrzucone, zapomniane. Obecnie ten proces, ze względu na rozwój internetu, pogłębił się. Dodatkową kwestią było odrzucenie przez wytwórnię Big Beat wcześniejszego albumu Ace’a – dokonane z bezczelną łatwością.

Z historią jako motywem przewodnim Masta Ace wyraża żal wobec branży i środowiska, z którym nosił się przez kilka lat. Jednocześnie wyśmiewa, często używając gorzkiego, czarnego humoru, ówczesny stan sceny, trendy, nowe twarze i raperów, którzy w czasach Juice Crew nie byliby traktowani poważnie. Padają konkretne ksywy: w Acknowledge obrywa się Boogiemanowi (słusznie) i grupie The High & Mighty (niesłusznie, właściwie przez pomyłkę). Na dwie grupy dzieli się też sporo utworów: z jednej strony sentymentalne i emocjonalne, jak np. Dear Diary, No Regrets, Take A Walk, a z drugiej mocniejsze, energiczne, bitewne: Acknowledge, Don’t Understand, Something’s Wrong. Gwoli kronikarskiego obowiązku dodam, że są oczywiście też takie upadające dokładnie pośrodku, jak Too Long.

Ace jest raperem ukształtowanym w czasach, gdy teksty i styl były absolutnymi fundamentami tworzącymi MC. Bardzo uważnie dobiera słowa, ubarwia teksty inteligentnymi metaforami, ale dba jednocześnie o jasność przekazu, również w kontekście wyraźnej wymowy. Nie jest zanadto ekspresyjny, nawet jeśli wersy mają uderzać mocniej i z większą energią – jego pewność siebie, niezachwiany spokój i umiejętności liryczne wystarczą, by zrobić odpowiednie wrażenie. Wśród składu producentów zebranych na Disposable Arts nie znajdziemy wielkich nazwisk (chyba że za takowe uznamy Ayatollaha), ale każdy z nich zadbał o to, by Ace dostał najsmaczniejsze kąski i mógł wysmażyć klasyk. Są za to uznani goście: Rah Digga, King Tee, J-Ro z Tha Alkaholiks, Greg Nice oraz wtedy nieznana Jean Grae. Więcej niż jedną zwrotkę dają późniejsi członkowie stałej ekipy Ace’a: duet Punchline & Wordsworth i Stricklin.

Plany były większe: Eminem miał gościnnie pojawić się w Something’s Wrong (zastąpił go ziomek z dawnej ekipy Outsidaz – Young Zee), a Large Professor w Unfriendly Game (jako że koncepcja utworu nawiązuje do Just a Friendly Game of Baseball Main Source). Nikt nie przyćmiewa jednak głównego bohatera: to Masta Ace jest tutaj najbardziej utalentowanym raperem, jego zwrotki są za każdym razem najmocniejszymi lirycznymi elementami utworów. A bity, często melodyjne i łagodne, stanowią piękne płótno, do którego perfekcyjnie pasuje jego styl.

Trzy lata po Disposable Arts Masta Ace wydał kolejny klasyk – A Long Hot Summer, swoisty prequel omawianego tutaj albumu, opowiadający o tym, jak główny bohater trafił do więzienia, z którego wychodzi na początku Disposable Arts. Z formuły albumów koncepcyjnych korzystał później jeszcze kilkukrotnie, na co na pewno wpływ miał sukces tej płyty. Z mojej obserwacji wynika, że Masta Ace jest jednym z najbardziej uwielbianych raperów pokolenia polskich hip-hopowców 30+. Chyba A Long Hot Summer ma więcej fanów nad Wisłą, ale osobiście wybieram Disposable Arts jako lepszy album i przykład esencji talentu Masty Ace’a.

Autor Adam Tkaczyk

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO