Felieton

Down the Backstreets: Londyn atakuje

Obrazek tytułowy

Little Simz Grey Area

Age 101, 2019

Brytyjczycy są naprawdę dobrzy w tworzeniu hip-hopu. Wiele osób nie zdaje sobie z tego sprawy, ale raperzy głównego nurtu z Wysp prezentują o wiele, wiele wyższy poziom od gwiazd zza Oceanu (podziemia nie liczę). A najlepszym na to dowodem jest porównanie najlepiej sprzedających się płyt rapowych w Stanach Zjednoczonych z albumem młodej Angielki – Little Simz.

Opowiadałem o niej w styczniu 2019 roku na antenie RadioJAZZ.FM. Jej muzyka to świetny, brytyjski grime – czyli agresywne, szybkie i często mroczne bity, przywołujące skojarzenia z dancehallem i drum‘n’bassem oraz dostosowany do tego, niełatwy do opanowania dla innych, flow. Little Simz pierwsze EP-ki i single wypuściła w 2014 i 2015 roku, a utworem, który zwrócił na nią najwięcej oczu, był banger Dead Body. Do dzisiaj trzyma się ona z dala od wielkich wytwórni, chociaż te mocno kusiły ją, szczególnie po wydaniu mixtape’u Black Canvas, który ukazał się na stronie Life+Times – dawnej witrynie należącej do Jaya-Z.

Moimi ulubionymi momentami albumu są oczywiście Offence, Boss oraz Venom. Czyli te, w których Simz łapie za mikrofon i w typowym dla grime’u agresywnym stylu ustawia swoich wyimaginowanych przeciwników, chwaląc się umiejętnościami. Jej flow jest bezbłędny, teksty bezczelne i kreatywne, a pewność siebie wiarygodna i potwierdzona świetnym performancem.

Grey Area to jednak o wiele, wiele więcej – uczta o wielu smakach. Wounds dotyka problemów społecznych, Selfish to całkiem fajne, osobiste R&B. Flowers opowiada o przemijaniu, pamięci i członkach „klubu 27” – Jimim Hendrixie i Amy Winehouse. 101 FM to melancholijne wspomnienie o dojrzewaniu i karierze. W każdym z różnorodnych tonów Simz się odnajduje – jest kompletnym MC, potrafiącym napisać przejmujący, szczery, emocjonujący utwór, jak i wypluwać samochwalcze rymy z prędkością karabinu maszynowego.

Bogata tematyka nie miałaby jednak prawa bytu bez szerokiej palety pokładów instrumentalnych – i tutaj pojawia się wieloletni przyjaciel głównej bohaterki – Inflo. Odpowiada on za warstwę muzyczną na Grey Area i staje na wysokości zadania, serwując nam bit za bitem – za każdym razem coś innego, świeżego, kompletnie odmiennego od tego, co słyszeliśmy przed chwilą. Często porzuca sampling na rzecz żywych instrumentów.

Grey Area to jeden z najlepszych albumów z rapem w 2019 roku, świetny na każdym poziomie. Zawiera „coś dla każdego”, ale nie rozwadniając talentu. Trwa jedynie 35 minut – i to jest największy niedosyt, bo po zakończeniu chce się więcej. Więc… wciska się przycisk „play” ponownie… a potem jeszcze raz…

Autor Adam Tkaczyk

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO